Proces wstawania Polski z kolan trwa w najlepsze. W naszych realiach to jednak manewr dość niebezpieczny, bo zachodzi uzasadniona obawa, że można przy tym zwyczajnie polecieć na pysk. Nie jest też do końca jasne, jaką pozycję przewiduje dla Polski naród demokratycznie wybrany, gdy ta już z kolan wstanie. Czy ma wówczas stać w pozycji na baczność? I zwrócona na wschód czy na zachód? A może ma nadal klęczeć, ale w bardziej modlitewnej pozie?
Natomiast uzasadniony podziw budzą determinacja działań aktualnej władzy, tempo zachodzących zmian, a nadto nocne obrady, głosowania, zaprzysiężenia. Nie żartuję! Św. Mikołaj przecież też działa głównie nocą, a jak wiemy nie zawsze przynosi prezenty – często również rózgę. Dlatego tu w szczere intencje nie śmiem wątpić z wrodzonej naiwności, choć coraz bardziej przypomina to opowieść z rodzaju tych pielęgniarskich: „pacjent został złapany, a teraz mu pomożemy”. A może właśnie w tym szaleństwie kryje się metoda?