Jerzy Pilch w „Dzienniku” wspominał swą babkę z Wisły, która przez cały wiek XX nie ruszała się z domu, a mimo tego była kolejno obywatelką CK Austro-Węgier, Czech (dwukrotnie), II Rzeczpospolitej, III Rzeszy, Polski Ludowej i III RP. „Babka moja nigdy nie wybrała się za granicę - to granice rozmaitych krajów i potęg europejskich fruwały nad dachem naszej starej chałupy, jak chciały”. A dzisiaj? A dzisiaj mamy jeszcze prościej. Otóż siedzisz sobie w fotelu przed telewizorem, pilot w ręku. Pstryk - i jesteś bracie w „jewropie” TVN-owskiego multikulti, pstryk w TVPiS - i jesteś na Białorusi - po pas, a przynajmniej po... Łuk Kurski. Co kanał, to inna rzeczywistość, inni tubylcy, inna tożsamość, inna wiara i inni święci.