Dni pod flagą biało-czerwoną, cztery lata później
Artykuł drugiej potrzeby
Gdzie ja mam tamtą flagę? W garażu? W szafie? Przepastnej półce pod sufitem? Jeszcze przez wiele miesięcy po mistrzostwach jeździła ze mną w bagażniku. Zabrałem do domu, żeby uprać. Uprałem, wyprasowałem i… przepadła. Może i dobrze. Choć znowu będą mistrzostwa Europy, nic dwa razy się nie zdarza.
W niedzielę nasi grają pierwszy mecz, ale to przecież nie to samo, co cztery lata temu. W 2012 mieliśmy wielką narodową gorączkę. Chodziło przecież nie tylko, a przynajmniej nie przede wszystkim, o wynik polskiej drużyny. Chodziło o to, jak wypadniemy jako gospodarze – nasze stadiony, nasze dworce, nasze hotele, nasze kończone w pośpiechu autostrady, nawet nie oddane do użytku, a tylko warunkowo przejezdne. Euro 2012 to był nasz złoty czas w barwach biało-czerwonych. Patriotyzm połączony z polską gościnnością. Organizacyjno-ekonomiczny wysiłek w symbiozie z narodowym świętem.
Zostało Ci do przeczytania 74% artykułu
Aby przeczytać całość kup e-wydanie nr 23/2016: