Coraz częściej odnoszę wrażenie, że język polskiego Internetu ma naprawdę spore szanse, aby stać się urzędowym językiem w piekle. Temperatura i natężenie prowadzonych tu wojen (bo przecież nie sporów czy polemik) jako żywo przypomina w swych efektach wrzucenie granatu do latryny. Wszyscy uczestnicy w jednej chwili są załatwieni po uszy. Zupełnie nie ma znaczenia siła argumentów (tych zazwyczaj pada tu niewiele), natomiast niepodzielnie prym wiedzie argument siły. Doprawdy, ospa party to pikuś przy tego stopnia wyrafinowaniu. W zasadzie, przy odrobinie dystansu poczuć się można jak na safari – obserwując sobie z bliska dzikie obyczaje.