Co prawda nadal nie mamy bomby atomowej, którą już półtora roku temu szef MON chciał wypożyczyć od Amerykanów, ale za to mamy dyplomatów o podobnej sile rażenia. A jeśli nawet nie rażenia, to zrażania na pewno. Pasmo ich dokonań snuje się od Berlina przez Londyn, Paryż, Waszyngton aż po San Eskobar.