Słyszę coraz częściej, że oto mamy właśnie nad Wisłą złoty czas dla satyryków. Cóż, może ten dopust, ta prawdziwa klęska urodzaju, która zwaliła się jak niebo na błazeńskie głowy, odpowiada za coraz słabszą kondycję niektórych spośród nich? Ja nadal przecieram oczy, widząc Pietrzaka hulającego po opolskiej scenie z repertuarem „ku chwale rządu”.