Jeszcze nie namiot, jeszcze nie śpiwór... ale walizkę z szafy śmiało można wyciągać. No i oczywiście mapy. „Co wiosna, ledwie puszczą wody, zjawiają się na stole mapy” – pisał Melchior Wańkowicz, rozpoczynając swoją wyprawę i książkę „Na tropach Smętka”.
Wańkowicz to dla włóczykija i reportera rekomendacja najlepsza
z możliwych. W kwestii map mam tę samą niecierpliwość, co autor „Ziela na kraterze”. Ledwie brzozy zaszumią zielonkawą mgłą, zaledwie zażółcą się forsycje, ledwie dzień dłuższy od najkrótszego o cztery godziny czterdzieści dwie minuty – sięgam po mapy.