Zwiedzając Luwr, albo Centrum Pompidou i Musée National d’Art Moderne, czułem się nad wyraz nieswojo. I okazuje się, te odczucia były właściwe i na miejscu. Czułem się nieswojo, bo to przecież w rzeczy samej nie moje było, i nadal nie jest! Dlatego teraz po stokroć wdzięczny jestem premierowi (technicznemu, co prawda, ale co tam) Glińskiemu, że zakupił dla mnie przynajmniej kolekcję Czartoryskich. Na początek.