Kurator zakończył działalność. Orlęta bez pieniędzy i bez władz

Co dalej z „Orlętami”? Fot. PGL

Przeprowadzone w dwóch turach Walne Zebranie Członków Łukowskiego Klubu Sportowego „Orlęta-Łuków” nie doprowadziło do wyłonienia nowych władz tego stowarzyszenia. 31 stycznia zakończył swoją kadencję kurator wyznaczony przez sąd. Co będzie dalej z „Orlętami”? Czy stowarzyszenie zostanie zlikwidowane?

Zebranie zwołane na piątek, 25 stycznia trzeba było przerwać. Członkowie klubu wysłuchali i przyjęli jedynie sprawozdanie z działań kuratora. Funkcję tę pełnił Sławomir Rzymowski. Gdy doszło do zgłaszania kandydatów chcących wziąć udział w wyborach na prezesa „Orląt”, nie było chętnych. Wcześniej proponowany na tę funkcję łukowski przedsiębiorca i były radny miejski, Ireneusz Goławski nie wyraził zgody. Złożył obszerne wyjaśnienie, które wywołało, długą i rzeczową dyskusję nad przeszłością i przyszłością ŁKS „Orlęta-Łuków”.

Stówa na początek

Ireneusz Goławski zauważył, że „Orlęta” mają obecnie około 100 tys. zł zadłużenia z tytułu nieuregulowanych zobowiązań finansowych. Stwierdził m.in., że od dawna klub ten kończy kolejne lata budżetowe mniej więcej z podobnym długiem, chociaż coraz więcej pieniędzy pozyskuje z miasta. Mówił, że nie widać w klubie przejawów zainteresowania jego członków losami stowarzyszenia. Podkreślał, że na papierze jest ponad 140 członków, a na walne zebranie przychodzi 40, spośród których nikt nawet nie chce się zgłosić do formalno-technicznej obsługi walnego zebrania, czyli np. do prezydium zebrania, komisji mandatowo-skrutacyjnej czy komisji uchwał i wniosków.

Do dzisiejszego ranka (piątek 25.01) gotów byłem podjąć to wyzwanie i zgodzić się na kandydowanie w wyborach na prezesa, ale po rozmowie z burmistrzem Łukowa, Piotrem Płudowskim, który powiedział, że nie wyasygnuje z budżetu miasta kolejnych 100 tys. zł oraz po tym, co teraz widzę na naszym zebraniu, dochodzę do wniosku, że moje poświęcenie na rzecz tego stowarzyszenia nie będzie miało sensu. Przy tak słabym zaangażowaniu społecznym ze strony członków i braku pomysłów na racjonalne funkcjonowanie, długo ten klub nie pociągnie. Ja na swoją głowę nie mogę wziąć tak wielkiej odpowiedzialności. Nie będą zapewne chcieli jej również wziąć potencjalni członkowie zarządu, z wybraniem których też możemy mieć kłopoty. Trzeba wiedzieć, że członkowie zarządu stowarzyszenia razem z prezesem za majątek klubowy odpowiadają swoim własnym majątkiem – mówił I. Goławski.

Ile Miasto daje „Orlętom”?

Z dalszej dyskusji członków „Orląt”, w tym sprawującego funkcję kuratora S. Rzymowskiego, wynikało, że wielu oczekuje, by władze miejskie utrzymywały klub. Niektórzy wskazywali jednak, że miasto nie ma żadnego prawnego obowiązku w tym, by pokrywać wciąż rosnące koszty funkcjonowania „Orląt”, ani nie ma prawnych możliwości przejęcia niezależnego stowarzyszenia i dalszego prowadzenia jako miejskiej jednostki budżetowej.

Kurator powołany przez sąd nie zastał w klubie długów, o jakich w tym czasie słyszało się z plotek. „Orlęta” na koncie miały 170 tys. zł oraz nieuregulowane zobowiązania na 169 675,07 zł. Zostały one uregulowane. Kurator uporządkował również rejestr członków. Członkostwo w klubie straciło kilkanaście osób, które ponad rok zalegały ze składkami.

Później kuratorowi udało się pozyskać od sponsorów najpierw 40 000, a później 50 000 zł. Do tego doszła kwota 13 900 zł z wpłat należności przez klientów korzystających ze stadionowych reklam. Na koniec grudnia 2018 r. w kasie klubowej było 76,56 zł, a na rachunku bankowym 29,60 zł. Jednak w nowy rok „Orlęta” weszły ze zobowiązaniami sięgającymi 79 237,69 zł. Po doliczeniu należności styczniowych kwota owa urasta do około 100 tys. zł. Koniec 2017 r. „Orlęta” „uczciły” długiem w kwocie 62 tys. zł. Tegoroczne większe zadłużenie jest tłumaczone m.in. wzrostem wydatków drużynę piłki nożnej, która awansowała do IV ligi, a także utworzeniem 2 nowych sekcji sportowych.

Z wyjaśnień S. Rzymowskiego wynikało, że do spokojnego funkcjonowania „Orlęta” rocznie potrzebują 500 tys. zł. Z budżetu miasta w gotówce stowarzyszenie w ramach programu dotacji dla OPP otrzymuje ok. 300 tys. zł (w 2019 r. przewidziano 350 tys. zł). Do tego dochodzi bezpłatne korzystanie ze stadionu i budynków klubowych stanowiących własność miasta oraz ze wszystkich miejskich obiektów sportowych takich jak hale czy boiska przyszkolne. Koszta z tym ponoszone reguluje miasto. Co więcej - administrowaniem i obsługą obiektów sportowych, z których korzystają „Orlęta”, w tym nawet podlewanie i koszenie murawy na stadionie, finansuje Ośrodek Sportu i Rekreacji z przyznawanej mu dotacji miejskiej. OSiR zatrudnia też pracownika w utworzonym jakiś czas temu tzw. Biurze Obsługi Sportu. De facto pracownik ten prowadzi administrację i księgowość „Orląt”. Dzięki przychylności poprzedniego burmistrza i zarządów spółek miejskich - PEC-u oraz PUiIK-u kasę klubu też zasilały darowizny albo opłaty za reklamy stadionowe. Z oświadczenia burmistrza Łukowa, wydanego we wtorek 29 stycznia wynika, że miasto na ŁKS „Orlęta-Łuków” w 2018 r. przekazało 500 tys. zł.

Która inna organizacja społeczna w Łukowie może liczyć na podobne fory i wsparcie proporcjonalne do wielkości i prowadzonych działań? – oponowali nieliczni członkowie „Orląt” na głosy klubowych kolegów, którzy nieprzychylnie wyrażali się o nowym burmistrzu miasta i wygłaszali pretensje, że ten nie chce dać klubowi dodatkowych pieniędzy na pokrycie kolejnych, narosłych zobowiązań. Nieliczne głosy rozsądku utonęły w żalach i pretensjach.

Maszynka się zepsuła. Czy da się naprawić?

Podczas piątkowego zebrania do członków „Orląt” zwrócił się też burmistrz Piotr Płudowski, który powiedział: – Jestem całym sercem za „Orlętami”. I nikt nie powie, że władze miasta nie są. Od wielu lat wspieramy finansowo to sportowe stowarzyszenie, co roku w budżecie miasta przeznaczając więcej pieniędzy na sport. Jeśli mieliśmy możliwości, to dokładaliśmy największemu łukowskiemu klubowi. W ubiegłym roku mój poprzednik zadecydował, by ze spółek miejskich przekazać najpierw 40 tys. zł, a później jeszcze 50 tys. zł. Ale teraz tak ekstra przekazać 100 tys. zł pod stołem nie mogę. Jako burmistrz nie mogę nawet dać wam takiej obietnicy, bo to nie są moje prywatne pieniądze.

P. Płudowski dodał jeszcze, że prezes PEC złożył wniosek o podniesienie taryf opłat za ciepło, więc ludzie będą mieli uzasadnione pretensje, że przedsiębiorstwo z jednej strony daje pieniądze klubowi, a z drugiej wyciąga rękę do mieszkańców, twierdząc, że musi wprowadzać podwyżki z powodów ekonomicznych. Burmistrz stwierdził, że jest zdziwiony, że w ŁKS „Orlęta-Łuków” od lat nie załatał dziur, którymi gdzieś uciekają wszystkie pieniądze przekazywane przez miasto, sponsorów i pozyskiwane z reklam. – Być może maszynka działała tyle lat i w końcu się zepsuła. Może jest na tyle zepsuta, że nie da się jej już naprawić. Ale to klub, a nie miasto, ma sprawdzić co z tą maszynką da się jeszcze zrobić – stwierdził burmistrz.

Przerwijcie ten marazm

Ogłoszono przerwę, podczas której klubowi działacze gorączkowo poszukiwali rozwiązania patowej sytuacji. Czas mijał, a mimo tego, że chyba każdy, któremu leżał na sercu przyszły los stowarzyszenia powiedział co miał do powiedzenia, do żadnego konstruktywnego rozwiązania nie dochodzono. W kuluarowych rozmowach zdradzano za to sensacje, że przecież nigdy w klubie nie było normalnie, bo zawsze rządziła tam polityka i interesy. Wspominano o tym, że za pożyczenie klubowi pieniędzy jeden z lokalnych przedsiębiorców dziwnym trafem zaczął kupować co lepsze działki w mieście, a inni po darowiźnie na rzecz „Orląt” otrzymali alkoholowe koncesje. Przypominano, że ktoś nieuczciwie rozliczał miejskie granty, podkładając faktury za pranie odzieży sportowej, za odnowę biologiczną czy fakturę za gaz jednorazowo zatankowany do samochodu osobowego za... 500 zł, gdy tymczasem naprawdę pieniądze szły np. na wypłaty premii meczowych dla seniorów, którzy z budżetu miasta nie mogą otrzymać żadnych dotacji. Czy to wszystko było prawdą, czy gorzkimi żalami jednych do drugich - nie wiadomo.

Przypomnijmy, że o wyznaczenie kuratora dla stowarzyszenia w ubiegłym roku do sądu wystąpił łukowski starosta Janusz Kozioł. Stało się to po tym, gdy zaledwie 13 dni od wyboru do dymisji podał się nowy prezes Ryszard Wałachowski, wiceprezes Michał Zarzycki i 3 członków zarządu. Przedstawiciele klubowych władz przed złożeniem dymisji nie uchwalili terminu kolejnego nadzwyczajnego zebrania członków, które mogłoby wyłonić nowe władze. Zdekompletowany zarząd nie mógł już takich decyzji podejmować.

Po przerwie wyczuwalny na sali obrad, pogłębiający się marazm wśród członków „Orląt” przerwał przewodniczący klubowej komisji rewizyjnej, Arkadiusz Kasznia. Wyjaśnił, że jeśli członkowie „Orląt” nie wybiorą prezesa i zarządu, to sąd może przedłużyć Sławomirowi Rzymowskiemu kuratorską kadencję. Oczywiście na jego wniosek. Poza tym zaproponował, by na kilka dni ogłosić przerwę w obradach, a w tym czasie poszukać skutecznych rozwiązań patowej sytuacji w „Orlętach”. Ktoś naprędce sformułował wniosek, aby przerwać zebranie do poniedziałku i tak większością głosów postanowili członkowie klubu zgromadzeni na walnym zebraniu.

Poniedziałkowa odsłona

Po weekendzie przerwane procedowanie zaczęto od wiadomości dobrej i złej. Dobrą było to, że burmistrz po konsultacjach finansowo-prawnych zgodził się przekazać „Orlętom” jednocześnie dwie transze na realizację programu popularyzacji sportu wśród młodzieży, czyli klub jednorazowo otrzymałby zastrzyk gotówki w postaci około 200-250 tys. zł. Zła wiadomość - nadal nie ma chętnego do zostania prezesem klubu.
Jedyna osobą, na którą skierowane były oczy wszystkich był Ireneusz Goławski. Zanim ponownie działacze „Orląt” usłyszeli: – Nie, nie zgadzam się, mieli też okazję wziąć krótką lekcję ekonomii.

I. Goławski naprędce wyliczył, że skoro klubowi potrzeba do działania 500 tys. zł rocznie, a z miasta po rozstrzygnięciu konkursu ofert, czyli najszybciej pod koniec lutego bądź w marcu otrzyma około 250 tys. zł, to potrzeba jeszcze drugie tyle. – To dużo i nie dużo. Nie dużo, jeśli dzień w dzień od godziny 8 do popołudnia poświęcałoby się czas tej sprawie. Ja mam swoją firmę i rodzinę. Nie podejmę się ratowania klubu. Żeby to zrobić, mam za mało czasu. Najlepiej by się stało, gdyby prezes był w klubie na etacie – podsumował I. Goławski, zachęcając jednak do dalszego wysiłku w poszukiwaniu rozwiązań.

I rzeczywiście dyskutowano. Ale jedyną podbudowującą wypowiedź wygłosił Sławomir Rzymowski, członek klubu, a jednocześnie ustępujący kurator. Stwierdził, że widzi szanse na normalną działalność stowarzyszenia, o ile znajdą się kompetentni działacze do jego prowadzenia.

Zamiast jednak szukać rozwiązań dobrych dla młodych sportowców, trenerzy i działacze zaczęli obarczać się wzajemnie odpowiedzialnością za to, do czego obecnie klub został doprowadzony. Przemysław Wereszczyński tłumaczył, że na rzecz młodych piłkarzy, dla których w klubie z jego inicjatywy utworzono dwie nowe sekcje, pieniądze przekazuje w formie grantów Burmistrz Miasta, a generatorami kosztów trudnych do pokrycia jest piłkarska drużyna seniorów oraz sekcja podnoszenia ciężarów. Wytknął nawet trenerowi sztangistów, że to właśnie ciężarowiec walczący w barwach „Orląt” został przyłapany na dopingu i klub musiał za niego zapłacić karę.

Robert Dołęga starał się odeprzeć stawiane zarzuty. Okazało się, że sportowiec, którego z innego klubu „wypożyczono” na zawody, palił marihuanę. Co do wysokich kosztów funkcjonowania sekcji, przypomniał, że jego podopieczni walczą w I lidze i zdobywają medale na mistrzostwach Polski.

Czy to ostatnie chwile łukowskich „Orląt”?

Po krótkiej przerwie atmosfera nie uległa zmianie. W takiej sytuacji prowadzący zebranie po raz kolejny zgłosił kandydaturę Ireneusza Goławskiego na prezesa „Orląt” i po uzyskaniu kolejny raz zdecydowanej odmowy wygłosił formułę: „Wobec nie zgłoszenia ani jednego kandydata na prezesa ŁKS „Orlęta-Łuków” i niemożności dokonania jego wyboru, zamykam Nadzwyczajne Walne Zebranie Członków Klubu”. Zgromadzeni w Sali Konferencyjnej im. Jana Pawła II z wolna zaczęli się rozchodzić.

Co teraz? Z końcem stycznia minął ostatni dzień urzędowania klubowego kuratora. Sławomir Rzymowski przesłał raport ze swojej pracy do Sądu Rejonowego w Świdniku, który go powołał. W Urzędzie Miasta złożył też ofertę w otwartym konkursie ogłoszonym przez Burmistrza Łukowa. Tego samego dnia przewodniczący klubowej komisji rewizyjnej, Arkadiusz Kasznia dostarczył też łukowskiemu staroście pismo z prośbą o wystąpienie do sądu z wnioskiem o powołanie kolejnego kuratora.

Czy starosta zdecyduje się jeszcze raz pisać do sądu o wyznaczenie kuratora? A czy sąd, po przeanalizowaniu sprawozdania kuratora sprawującego swa funkcję przez ostatnie pół roku i najnowszej historii „Orląt”, gdzie w ciągu zaledwie 3 lat było już dwóch kuratorów, zdecyduje się powołać kolejnego? Czy po przyznaniu przez Miasto grantu będzie miał kto w imieniu klubu podpisać umowę na realizację program złożonego rzutem na taśmę przez klubowego kuratora? Na te pytania odpowiedzi są nie znane. Wiadomo, że „Orlęta” przy braku władz w stowarzyszeniu i braku pieniędzy będą miały poważne trudności.

Przy tych wszystkich dziwnych działaniach starych klubowych wyjadaczy, wręcz wzruszająca jest postawa młodych, którzy na platformie zrzutka.pl zorganizowali internetową zbiórkę pieniędzy na ratowanie „Orląt”. Chyba tylko im naprawdę zależy i tylko oni są gotowi do poświęceń...

Komentarze (1)

Komentarz został dodany

Twój komentarz będzie widoczny dopiero po zatwierdzeniu przez administratora

Dodanie komentarza wiąże się z akceptacją regulaminu

  • najnowsze

  • popularne

Klauzula informacyjna
Szanowny Użytkowniku

Wydawnicza Spółdzielnia Pracy „Stopka” zaktualizowała swoją Politykę Prywatności. Portal tygodniksiedlecki.com używa cookies (ciasteczek), aby zapewnić jak najlepszą obsługę naszej strony internetowej. Wydawnicza Spółdzielnia Pracy „Stopka” i jej Zaufani Partnerzy używają plików cookies, aby wyświetlać swoim użytkownikom najbardziej dopasowane do nich oferty i reklamy. Korzystanie z naszego serwisu oznacza to, że nie masz nic przeciwko otrzymywaniu wszystkich plików cookies z naszej strony internetowej, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Można zmienić ustawienia w przeglądarce tak, aby nie pobierała ona ciasteczek.