W Łukowie na dworcu PKP - pożegnanie maszynisty (zobaczcie zdjęcia!)

Niezwykle uroczyście pożegnano Krzysztofa Chornickiego z Łukowa, gdy po przepracowaniu 40 lat i 10 dni na stanowisku maszynisty kolejowego przeszedł na emeryturę. Kiedy wysiadał z pociągu Kolei Mazowieckich po ostatnim kursie z Siedlec do Łukowa, na peronie czekało na niego kilkadziesiąt osób.

O tym, że zakończenie służby będzie miał niezwykłe, można się było domyślać w chwili, gdy 12 stycznia, punktualnie o godz. 14, kierowany przez niego pociąg wolno wjeżdżał na jeden z peronów łukowskiego dworca PKP. Przez tor była przeciągnięta papierowa szarfa. Po zatrzymaniu składu odpalono kolorowe race. Wśród błysków, gwizdów i kolorowego dymu Krzysztof Chornicki ukazał się w drzwiach przedziału służbowego. Pomachał zgromadzonym na peronie i po raz ostatni wysiadł z pociągu, jako maszynista. Muzyczne trio, złożone z młodszych kolegów kolejarzy, zagrało i zaśpiewało poruszający utwór Tadeusza Woźniaka do słów Bogdana Chorążuka, „Zegarmistrz światła purpurowy”. Niejednego opanowało głębokie wzruszenie. Było widać, że pana Krzysztofa również.

Za moment jednak repertuar zmienił się. Do maszynisty podeszli koledzy i koleżanki z pracy, współpracownicy, przełożeni. Składali życzenia, przekazywali kwiaty oraz drobne upominki. Osobiście powitał go też na peronie jego ojciec, 92-letni Stefan Chornicki, również emerytowany (obecnie najstarszy) łukowski maszynista. Przy panu Krzysztofie pojawiła się żona, dzieci i wnuki. Najmłodsze wziął na ręce. Z okien pociągu wyglądali zaskoczeni podróżni. Za pulpitem sterowniczym usiadł już młodszy kolejarz, by dalej poprowadzić skład z Łukowa do Siedlec.

Uroczyste spotkanie na peronie nie trwało długo, by nie zakłócać nieprzerwanej pracy kolei. Krzysztof Chornicki z rodziną i gośćmi przeniósł się do jednego z zarezerwowanych lokali, gdzie dalej celebrowano koniec jego kolejowej służby.

Pan Krzysztof przyznał, że o pracy na kolei myślał już podczas nauki w szkole zawodowej. Zaraz po szkole zatrudnił się jako pomocnik maszynisty.

− Później odbyłem obowiązkową służbę wojskową. Po wyjściu z wojska pracę na kolei rozpocząłem w 1976 r. Przepracowałem 45 lat i 10 dni, w tym 40 lat jako maszynista, a mówiąc kolejarską gwarą, na kołach. Świątek, piątek i w wigilię. Bo taka właśnie jest kolejowa służba. Inni siedzą w domach i świętują, a maszynista musi iść do lokomotywy i prowadzić pociąg tam, gdzie mu każą. To ciężka praca. Ale ani ja, ani żaden inny maszynista z krwi i kości nie porzuci jej bez naprawdę ważnych powodów, nie zamieni na zwykłą pracę w biurze albo w warsztacie.

Pan Krzysztof jeździłem wszystkimi lokomotywami, jakie były w latach jego służby. Nie prowadził jedynie parowozów. Lokomotywy węglowe prowadził jeszcze jego tata. Co zamierza robić jako emeryt?

- Planuję pozwiedzać świat. Szczególnie jego ciepłe kraje. Myślę, że teraz będę miał na to czas.

Komentarze (19)

Komentarz został dodany

Twój komentarz będzie widoczny dopiero po zatwierdzeniu przez administratora

Dodanie komentarza wiąże się z akceptacją regulaminu

  • najnowsze

  • popularne

Klauzula informacyjna
Szanowny Użytkowniku

Wydawnicza Spółdzielnia Pracy „Stopka” zaktualizowała swoją Politykę Prywatności. Portal tygodniksiedlecki.com używa cookies (ciasteczek), aby zapewnić jak najlepszą obsługę naszej strony internetowej. Wydawnicza Spółdzielnia Pracy „Stopka” i jej Zaufani Partnerzy używają plików cookies, aby wyświetlać swoim użytkownikom najbardziej dopasowane do nich oferty i reklamy. Korzystanie z naszego serwisu oznacza to, że nie masz nic przeciwko otrzymywaniu wszystkich plików cookies z naszej strony internetowej, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Można zmienić ustawienia w przeglądarce tak, aby nie pobierała ona ciasteczek.