Nauka spełniania marzeń

Łuków

Piotr Giczela 2013-08-17 16:31:17 liczba odsłon: 16833

– Cudownie było na Ibizie, gdzie żaglowiec zakotwiczył w jednej z zatoczek. Kąpaliśmy się w morzu – wspomina Ela Przeździak. Fot. PGL

„Szkoła pod żaglami”, czyli kilkumiesięczna nauka w gimnazjum, zorganizowanym na żaglowcu, płynącym po morzach i oceanach, to marzenie wielu. Nie jest ono nieosiągalne. Przekonała się o tym Ela Przeździak z podłukowskich Biard, która popłynęła „Pogorią” ze Świnoujścia do włoskiej Genui.

Ela jest już absolwentką Gimnazjum w Gręzówce. Kiedy jednak po raz pierwszy usłyszała o „Szkole pod żaglami”, była dopiero świeżo upieczoną gimnazjalistką. Polska młodzież wtedy płynęła na STS „Fryderyk Chopin” z Plymouth w kierunku Biskajów. W mediach zrobiło się głośno o żeglarzach, bo „Fryderyk Chopin” miał wypadek. Sztorm złamał maszty i rejs trzeba było przerwać. Gimnazjalistka z wypiekami na twarzy śledziła losy 30 nieco starszych od siebie dziewcząt i chłopców.
 

RYBKI Z DZIECIŃSTWA
 

– Informacje o połamanych masztach nie przeraziły mnie, wręcz odwrotnie. Ciekawe były szczegóły. Jak do takiej sytuacji doszło, co trzeba było robić, żeby cało wyjść z opresji. Byłam pod wrażeniem spokoju i pewności kapitana. No i zainteresowałam się projektem fundacji Krzysztofa Baranowskiego „Dookoła świata za Pomocną Dłoń” – mówi Ela. – W internecie przeczytałam, że można się zapisywać na eliminacje do kolejnych edycji. Z żalem stwierdziłam, że muszę czekać na tę chwilę cały rok, ponieważ w programie uczestniczyły osoby z drugich klas gimnazjum, a ja dopiero byłam w klasie pierwszej. Zapytałam rodziców, czy nie będą mieli nic przeciwko temu, bym wysłała do fundacji zgłoszenie. Zgodzili się bez stawiania warunków, co nawet trochę mnie zdziwiło. Później pomyślałam sobie, że nie przypuszczali, iż dostanę się do załogi. Ale prawdą jest też i to, że moi rodzice są wspaniali. Mam dwie siostry - starszą, licealistkę z łukowskiego „Kościuszki” i młodszą, która uczy się jeszcze w Szkole Podstawowej w Gręzówce. Mama z tatą bardzo o nas wszystkie dbają. Starają się zapewnić nam  możliwości wszechstronnego rozwoju. Robią wiele, byśmy zdobyły dobre wykształcenie i posiadły jak najwięcej przydatnych w życiu umiejętności. Jestem im za to wdzięczna.
 

Mama Eli, Ewa Przeździak dodaje, że zainteresowanie morskimi podróżami musiał wywołać zewnętrzny impuls, bo w rodzinie nikt wcześniej nie żeglował. – Jeden z dziadków to rolnik, drugi - zawodowy wojskowy. Tata strażak, a ja, odkąd córki przyszły na świat, dbam o nasz dom – mówi.


Państwo Przeździakowie co roku starają się jednak spędzać razem z dziećmi nieco czasu nad morzem. Mama Eli opowiedziała o zdarzeniu, które przed laty musiało zmrozić jej krew w żyłach. – Ela była mała. Bawiła się w wodzie przy brzegu. W pewnym momencie fala podcięła jej nóżki, Ela przewróciła się i fala ją zalała. Córka starała się podnieść, ale gdy wstała, przewróciła ją kolejna fala. Napiła się trochę morskiej wody. Opowiadała mi później, że widziała rybki. Sądziłam, że po tej przygodzie będzie stroniła od wody, ale nic takiego. Córka chętnie chodziła na basen i zdobyła kartę pływacką.
 

NA POKŁAD NIEŁATWO SIĘ DOSTAĆ
 

Żeby starać się o przyjęcie do „Szkoły pod żaglami”, kandydaci na młodych żeglarzy muszą przynajmniej przez rok poprzedzający rejs pracować jako wolontariusze. Sami decydują o tym, co, gdzie i na czyją rzecz będą robili. Czasem wcale nie jest łatwo znaleźć sobie takie pożyteczne zajęcie.
 

Ela Przeździak kłopotów nie miała. Od początku gimnazjum była aktywistką szkolnej grupy wolontariuszy. Jako „starsza siostra” pomagała przy odrabianiu lekcji w rodzinie, w której było kilkoro młodszych dzieci. Pomagała też starszym, samotnym mieszkańcom wsi w załatwianiu codziennych obowiązków domowych.


– Punkt „wolontariat” mogłam „odhaczyć” sobie na liście. Podczas testów sprawnościowych, które były kolejnym etapem w drodze na pokład „Pogorii”, najbardziej bałam się pływania. W poszczególnych konkurencjach trzeba było zdobyć najlepsze wyniki. Podciąganie na drążku trenowałam pod okiem taty i wiedziałam, że raczej dam sobie radę, z biegania zawsze byłam dobra na WF-ie. Okazało się, że i w pływaniu wypadłam dobrze. Ostatecznie znalazłam się wśród 14 dziewcząt, którym było dane razem z 16 chłopakami popłynąć ze Świnoujścia przez Ijmuiden, Boulogue-sur-Mer, Setubal, Malagę, Cartagenę, Portinex, Vilanovę do Genui.

 

 


Pisaliśmy już na ten temat:

„Chopin” został na Karaibach
Młodzieży w butach już chlupie Atlantyk
Pożegnaliśmy „Fryderyka”
Żeby „Szkoła pod Żaglami” mogła nadal uczyć
Gimnazjalista jest na uszkodzonym statku

Zostało Ci do przeczytania 44% artykułu

Aby przeczytać całość kup e-wydanie nr 29/2013:

Komentarze (4)

Komentarz został dodany

Twój komentarz będzie widoczny dopiero po zatwierdzeniu przez administratora

Dodanie komentarza wiąże się z akceptacją regulaminu

  • najstarsze

  • najnowsze

  • popularne

Klauzula informacyjna
Szanowny Użytkowniku

Wydawnicza Spółdzielnia Pracy „Stopka” zaktualizowała swoją Politykę Prywatności. Portal tygodniksiedlecki.com używa cookies (ciasteczek), aby zapewnić jak najlepszą obsługę naszej strony internetowej. Wydawnicza Spółdzielnia Pracy „Stopka” i jej Zaufani Partnerzy używają plików cookies, aby wyświetlać swoim użytkownikom najbardziej dopasowane do nich oferty i reklamy. Korzystanie z naszego serwisu oznacza to, że nie masz nic przeciwko otrzymywaniu wszystkich plików cookies z naszej strony internetowej, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Można zmienić ustawienia w przeglądarce tak, aby nie pobierała ona ciasteczek.