Szykanowanie i ośmieszanie przez jedną z kierowniczek w podsiedleckim McDonald’s miało być na porządku dziennym. Kiedy sąd zdecydował, że Krystyna Sobolak niesłusznie otrzymała naganę, zdecydowała się iść za ciosem. A w ślad za nią - trzy inne pracownice restauracji. Kobiety zamierzają złożyć pozew do sądu przeciwko McDonald's o odszkodowanie z powodu mobbingu. Wspiera je w tym konsorcjum renomowanych siedleckich kancelarii prawnych.
Krystyna Sobolak pracowała w McDonald’s w Iganiach Nowych od początku istnienia restauracji. Pracuje tam dziś. Nie poddała się, choć leczy się na nerwicę i depresję. – Na początku mojej pracy było wszystko w porządku. Odmiana nastąpiła w 2012 r., gdy naszą kierowniczką została Marta R. Poprosiłam ją o zmianę stanowiska z managera na instruktora. Powiedziałam, że są młode dziewczyny, które mogą awansować, a ja chętnie będę pracowała w kuchni. Gdy zostałam instruktorem na kuchni, nie wiedziałam, że właśnie zaczyna się dla mnie piekło – mówi pani Krystyna.
„NIC NIE UMIESZ”
Pani Krystyna ma 58 lat. Uważa, że nic nie ma do stracenia i chce walczyć przed sądem. Jej zdaniem, szczególnie młodzi ludzie, zanim pójdą do pracy do sieciowej, korporacyjnej restauracji, muszą wiedzieć, jakie metody się tam stosuje.
– Każdy zaczyna od podstaw, od sprzątania, pracy na kuchni. Jak wytrzyma psychicznie, może piąć się w górę. Kierownictwo w tej restauracji jest nie tylko po to, by zarządzać ludźmi, ale po to, by zmuszać ich do zwalniania się, zanim podpiszą umowę na stałe – stwierdza Krystyna Sobolak. [...] – Mogłabym opowiadać godzinami, jakie przeszłam piekło. [...] Gdy wypisałam urlop, to w dniu, gdy byłam ostatni dzień w pracy, kierowniczka powiedziała: „Kryśka, ty wiesz, że będziesz musiała przynieść rachunek za wczasy? A jak nie masz rachunku, to ja cię nie puszczę na ten urlop”. [...]
Basia przeżyła w McDonald’s chyba jeden z najgorszych koszmarów. – [...] Największym koszmarem było, jak zamknęła mnie w chłodni. Wyjmowałam wtedy artykuły spożywcze, nie zamknęłam za sobą drzwi, zostawiłam je uchylone. Tych drzwi nie da się otworzyć od środka. Temperatura w chłodni wynosi -18 stopni C. Wiem, że to Marta R. zamknęła drzwi, wiedząc, że jestem w środku. Było ciemno i zimno. Waliłam pięściami, krzyczałam. Nawet nie wiem, ile czasu tam spędziłam. Kolega z pracy usłyszał moje wołanie i walenie w drzwi. Otworzył chłodnię. Gdy byłam już w kuchni, kierowniczka syknęła do mnie: „Co? Nie umiesz drzwi otwierać?” – opowiada Basia. [...]
Więcej w papierowym i e-wydaniu „TS” nr 10.
Milena Celińska
Zostało Ci do przeczytania 79% artykułu
Aby przeczytać całość kup e-wydanie nr 10/2014:
najstarsze
najnowsze
popularne