Doktor Jan Engelgard. Fot. K. Mazur
► Panie Redaktorze, ponoć niechęć Polaków do Rosji jest tak stara, jak nasza wspólna historia...
– Bynajmniej! Wrogość do caratu jako systemu politycznego (nie narodu rosyjskiego!) pojawiła się po powstaniu listopadowym. Natomiast - tak to ujmę - totalna rusofobia narodziła się pod wpływem traumy po klęsce insurekcji styczniowej. Represje wobec naszego narodu stały się pożywką dla przekonania, że samodzierżawie jest prostą konsekwencją azjatyckości Rosjan, znajdującej wyraz w ich obojętności na wartości duchowe, w „duszy niewolniczej” oraz jakoby przyrodzonym okrucieństwie.
O ile jednak można zrozumieć rusofobię Polaków żyjących pod berłem carów, to współcześnie jej intensyfikacja jest irracjonalna. Zanikło bezpośrednie zagrożenie ze strony tego państwa, a mimo to podsycana jest sztucznie wrogość do Rosji.
► Za mało krzywd doznaliśmy od Rosjan, by uznać rusofobię za postawę irracjonalną?
– Mówimy o przeszłości - i to czasem bardzo odległej! Jeśli ktoś chce mnie przekonać, że ostatnie ponad dwadzieścia lat wolnej Polski to za mało, żeby odreagować krzywdy z okresu zaborów oraz późniejsze, to pytam, czy ta trauma jest autentyczna? Fakt, że moją rodzinę zesłano na Sybir, a dziadka zamordowano w Bykowni, nie przesądza o moim stosunku do współczesnej Rosji i rosyjskości w ogóle! Irracjonalne jest bowiem przenoszenie pamięci historycznej na naród rosyjski i na współczesną Rosję. [...]
► Brakuje nam „zmysłu Wokulskiego”, który wyzbywając się niechęci do Rosji wzbogacił się na handlu z nią?
– Ależ przedsiębiorców inwestujących w Rosji czy handlujących z Rosją jest wielu! Rzecz w tym, że nie mają wsparcia polskiego rządu. W naszym przedstawicielstwie handlowym kilka lat temu ledwie siedem osób zajmowało się promocją gospodarczą Polski, podczas gdy Niemcy zatrudniali w Rosji trzy tysiące specjalistów od marketingu... Skutek jest taki, że pustkę po nas zajęli nie tylko Niemcy, ale także Turcy, Czesi, Słowacy, Węgrzy... A mogło być zupełnie inaczej. Myślę o ożywieniu kontaktów na szczeblu centralnym z Rosją w latach 2008-2010. Proszę zauważyć, że od tego czasu nie odbyło się ani jedno spotkanie prezydentów i premierów Polski i Rosji, niedługo będą to cztery lata! To tym bardziej chora sytuacja, że nawet Victor Orban, zdeklarowany antykomunista i wzór dla części polskich polityków, w tym czasie odwiedził Kreml kilka razy, umacniając obecność gospodarczą Węgier w Rosji.
► Jakie są, według Pana, powody niechęci do unormowania relacji Polski z Rosją?
– Histeryczna reakcja części mediów, która jest dyspozycyjna wobec obcych koncernów prasowych. I nie sposób nie postawić pytania, czy rusofobia w Polsce kwitnie, bo takie są przekonania dziennikarzy, czy też może realizują oni programy swych zwierzchników?
► Są gazety z polskim kapitałem, które nie mniej zawzięcie straszą Rosją...
– Problem w tym, że większość tytułów mających się za patriotyczne i prawicowe jest zdecydowanie proamerykańska. Nie można wykluczyć, że czerpiąc natchnienie z antyrosyjskości republikanów, pracujący w tych gazetach dziennikarze realizują czyjeś zapotrzebowanie na utrzymywanie napięcia w relacjach polsko-rosyjskich. Wyraźnie brakuje w Polsce polityków formatu właśnie Orbana czy Vaclava Klausa, byłego prezydenta Czech, którzy mieliby dość odwagi i determinacji, aby dokonać otwarcia na Rosję. Tym bardziej że dziś takie otwarcie w niczym nie naruszałoby naszej suwerenności... [...]
Krzysztof Mazur
Więcej w papierowym i e-wydaniu „TS” nr 21.
Zostało Ci do przeczytania 68% artykułu
Aby przeczytać całość kup e-wydanie nr 21/2014:
najstarsze
najnowsze
popularne