Kiedy pan Andrzej z Wiśniewa otworzył rano okno, stanął jak wryty. Dosłownie pod samym domem zobaczył cały szpaler ustawionych równiutko, jedna przy drugiej, potężnych bomb!
fot. Janusz Mazurek
Kiedy pan Andrzej z Wiśniewa otworzył rano okno, stanął jak wryty. Dosłownie pod samym domem zobaczył cały szpaler ustawionych równiutko, jedna przy drugiej, potężnych bomb!
W tym wypadku obyło się jednak bez interwencji saperów. Chodziło bowiem nie o „militaria”, ale o foliowe opakowania wypełnione kiszonką dla zwierząt, które potocznie są nazywane „bombami”. W jednym takim silosie znajduje się kilkaset kilogramów paszy.
Pan Andrzej od razu pomyślał, że to zapasy zmagazynowane na zimę i wiosnę. A to stwarzało realne zagrożenie, że widok „bomb” jak i zapach kiszonki, będą mu towarzyszyły co najmniej przez kilka najbliższych miesięcy. [...]
Więcej w papierowym i e-wydaniu „TS” nr 30.
najstarsze
najnowsze
popularne