Wśród prostokątnych trawniczków pod Galerią Siedlce jest wyjątkowo pechowy. Od prawie roku obserwuję, jak zmaga się z butami pospiesznych przechodniów. Właśnie dał za wygraną.
Kiedy ją przywieziono, w całym mieście nie było zieleńszej trawy. Marzec jak to marzec, rodził wiosnę w bólach, cherlał, walcząc z przymrozkami.
A ona przyjechała w pełni gotowa - świeża, z ciepłej szklarni, może nawet importowana, w każdym razie - najzieleńsza na świecie. W przeddzień otwarcia galerii robotnicy delikatnie zdejmowali ją z półciężarówki, rozwijali z rulonów. Cięli na pasy, przymierzali do grządek, układali na podkładzie żyznego czarnoziemu. Nawet boisko Pogoni nie miało murawy bardziej zadbanej.