Od czasu do czasu (bardziej z ciekawości niż z potrzeby) zaglądam na kilka forów dyskusyjnych. Ostatnio rzadziej, zniechęcony wylewanymi kubłami przepraszam, „emocjonalnych pomyj” (dramatycznie zmalała liczba wypowiedzi merytorycznych). Niedawno śledziłem wpisy pod tekstem o upamiętnianiu tzw. żołnierzy wyklętych. Autor dość obszernie uzasadnił, dlaczego jest przeciwny „kreowaniu na bohaterów ludzi o niejednoznacznych moralnie” mając na myśli „uniwersalny, a nie ideologiczny desygnat tego pojęcia”.