Strefa biedy

Siedlce

Zbigniew Juśkiewicz 2015-12-14 08:40:42 liczba odsłon: 11575
Tu mieszka pani Danuta z rodziną. Fot. Janusz Mazurek

Tu mieszka pani Danuta z rodziną. Fot. Janusz Mazurek

Najbardziej doskwiera jej ciągły niepokój. O to, co będzie jutro, o przyszłość dzieci.

Czy pani Danuta była kiedykolwiek szczęśliwa? – Szczęście to luksus, na który zabrakło mi czasu – mówi.

Żeby nazwać trudne sprawy, często staramy się znaleźć maskujące je określenia.

Prawdziwe dramaty ukrywamy pod sformułowaniem „strefa biedy”. Jest ono beznamiętne i anonimowe. A tak naprawdę mówi o codziennej niedoli takich rodzin, jak ta z gminy Zbuczyn. O losie pani Danuty i jej czwórki dzieci. 

 

RUDERA

Ta rudera nie ma nic wspólnego z urokiem starych domów. Stuletni drewniak kryty eternitem, sprawia przygnębiające wrażenie. Po prostu się rozpada. W podwalinach domu czas powygryzał wielkie dziury. – Ten dom budowała jeszcze moja babcia – wspomina pani Danuta. – To było to dobre sto lat temu. I od wieku prawie nic się tu nie zmieniło. Tyle, że starą strzechę na dachu zastąpił eternit. Ale też się już sypie. A belki to już samo próchno. Jak wiatr mocniej dmuchnie, to się to wszystko zawali.

Sionka, kuchnia, pokój mały i pokój duży. Duży tylko z nazwy, bo to tylko niewielka klitka. Ubogo, to określenie, które nie oddaje rzeczywistości. Jakieś stare meble, szpargały i „koza”. Służy ona nie tylko do gotowania, ale i do ogrzewania pomieszczeń. Na „kozie” grzeje się też wodę do prania. W rogu stoi pralka „Frania”, która już się rozsypuje. Kuchenka gazowa też odmówiła posłuszeństwa. Działa tylko jeden palnik. Nagrzanie wody do mycia to prawdziwe wyzwanie.
W domu mieszka sześć osób. Poza rodzicami czwórka dzieci. Trójka chodzi jeszcze do ośrodka szkolno-wychowawczego. Najstarszy już tę samą szkołę ukończył. Zresztą tak samo, jak ich matka...O znalezieniu pracy nie ma mowy. Nie ma jej też ojciec.

Renty socjalnej dostaje tyle, że mu na papierosy starcza – mówi pani Danuta. – Żyjemy tylko z różnych zasiłków. Na sześć osób mamy miesięcznie około 2600 złotych. Wszystkie dzieci mają dysfunkcje. Najstarszy syn jest na rencie socjalnej. Tak samo, jak i ja. Gdyby mi tej renty nie przyznali, to by dzieci do domu dziecka mogli zabrać. Że niby rodzina niewydolna i nie może zapewnić podstawowych warunków. Ciężko się ze wszystkim ogarnąć. Mnie przez to wszystko i zdrowie poszło, i nerwy mam całkiem zszargane. Dzisiaj zdrowi, silni i wykształceni mają kłopoty. A my tacy nie jesteśmy. Nad naszą rodziną jest nadzór kuratora. Ale na co nam nadzór? Tę naszą biedę nadzorować? Kurator przyjdzie raz w miesiącu, albo i rzadziej. Coś popisze, bo pewnie ankietę musi przekazać. I to taka pomoc. 
A jakaś „szlachetna paczka” by się przydała. Tylko kto nas biednych na tej wsi znajdzie? 

 

SZCZĘŚCIE TO LUKSUS

Cieszą się ze wszystkiego, co może przynieść jakąkolwiek otuchę. Ostatnio najbardziej z tego, że nie ma jeszcze większych mrozów. Bo pół tony węgla, jakie dostali w październiku z GOPS-u, już się kończy. Nie wiedzą, czy dostaną więcej, a zima dopiero za pasem. Dom jest cały nieszczelny, wiatr podwiewa z każdej strony. Może przyjdzie marznąć. 
W większym pokoju stoją: stół, szafa i trzy wersalki. Tu śpi cała rodzina. Po dwie osoby na każdym łóżku.

Dzieci by chciały, żeby w domu było jakoś akuratnie, żeby mogły kogoś zaprosić – mówi pani Danuta. – Ale jak tu kogoś prosić? Ja w tym starym domu jakoś przeżyję, ale jaka przed nimi przyszłość. One nie chciałyby czuć się gorzej od rówieśników. Syn od dawna prosił mnie o tablet. Ciągłe mu go obiecywałam. Wreszcie kupiłam mu na „osiemnastkę”. Jak się wójt dowiedział, to zaczął pytać: Po co pani kupowała, jak pani nie stać? Ale tak w ogóle to dobry z niego człowiek. Czasem z własnego portfela da parę groszy. A ten tablet to i tak zaraz synowi w szkole potłukli...

Jak sobie radzę? Sama nie wiem. Ciągle coś w sklepie na kreskę proszę. Jeszcze dają, ale po cichu, jak nikogo nie ma, bo im nie wolno. Teraz jeszcze się lodówka zepsuła, przed samymi Świętami. Nie mam na naprawę. Zresztą się nie opłaca, bo to już sama rdza. Gdzie nie spojrzysz, to tylko same kłopoty. Dwa lata temu mama zmarła. I zaraz brat w wypadku zginął. Już za dużo na nas tego wszystkiego, ale żyć jakoś trzeba. Najbardziej mi doskwiera ten ciągły niepokój. O to, co będzie jutro, o przyszłość dzieci. I mówię sobie – czemuś biedny, boś głupi, czemuś głupi, boś biedny...

Czy pani Danuta była kiedyś szczęśliwa? – Szczęśliwa? Wyszłam za mąż, jak miałam 28 lat. I zleciało już kolejne 28. Nie wiem nawet, kiedy. To minęło tak szybko, że o szczęściu człowiek nie miał nawet czasu pomyśleć... Szczęście to luksus, na których ludzi  biednych nie stać...

PS. Rodzina pani Danuty liczy na wsparcie życzliwych ludzi. Teraz najbardziej potrzebuje: lodówki, pralki, kuchenki gazowej. Przydałaby się pościel, jakaś świąteczna paczka z żywnością. No i ten węgiel... Wszyscy, którzy chcieliby przyjść rodzinie z pomocą, powinni się kontaktować z panią Danutą, tel. 505 217 963.

Komentarze (39)

Komentarz został dodany

Twój komentarz będzie widoczny dopiero po zatwierdzeniu przez administratora

Dodanie komentarza wiąże się z akceptacją regulaminu

  • najstarsze

  • najnowsze

  • popularne

Klauzula informacyjna
Szanowny Użytkowniku

Wydawnicza Spółdzielnia Pracy „Stopka” zaktualizowała swoją Politykę Prywatności. Portal tygodniksiedlecki.com używa cookies (ciasteczek), aby zapewnić jak najlepszą obsługę naszej strony internetowej. Wydawnicza Spółdzielnia Pracy „Stopka” i jej Zaufani Partnerzy używają plików cookies, aby wyświetlać swoim użytkownikom najbardziej dopasowane do nich oferty i reklamy. Korzystanie z naszego serwisu oznacza to, że nie masz nic przeciwko otrzymywaniu wszystkich plików cookies z naszej strony internetowej, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Można zmienić ustawienia w przeglądarce tak, aby nie pobierała ona ciasteczek.