Kolejna rocznica wybuchu buntu więźniów obozu śmierci, obchodzona na terenie Muzeum Walki i Męczeństwa w Treblince, diametralnie różniła się od organizowanych do tej pory. Zabrakło na niej jednej osoby. Jednej, a znaczącej tak wiele.
Pomnik na terenie obozu zagłady w Treblince. Fot. J. Mazurek
Kolejna rocznica wybuchu buntu więźniów obozu śmierci, obchodzona na terenie Muzeum Walki i Męczeństwa w Treblince, diametralnie różniła się od organizowanych do tej pory. Zabrakło na niej jednej osoby. Jednej, a znaczącej tak wiele.
Dopiero śmierć Samuela Willenberga, ostatniego żyjącego świadka wydarzeń z sierpnia 1943 r., uświadomiła, jak wiele wnosił on do życia muzeum. To, co mówiono podczas uroczystości, uświadomiło jej uczestnikom coś jeszcze. Zrozumieli, że historia i idee Samuela Willenberga nie umrą jeszcze długo i pozostaną w Treblince.
Pochodzący z Częstochowy Samuel Willenberg był ostatnim żyjącym więźniem obozu zagłady w Treblince. Fot. J. Mazurek
Na pierwszy rzut oka te obchody wyglądały jak poprzednio. Oficjalni goście - naczelny rabin Polski Michael Schudrich i dyrektor Żydowskiego Instytutu Historycznego prof. Paweł Śpiewak wygłosili przemowy tłumaczone na język polski. Ale opowiadającego młodzieży o przebiegu buntu Samuela Willenberga zastępowała jego żona Ada.
najstarsze
najnowsze
popularne