Nie wahał się ani chwili, gdy tylko usłyszał wołanie o pomoc.
Nie zrobiłem tego dla popularności.
Nie wahał się ani chwili, gdy tylko usłyszał wołanie o pomoc.
– Tegoroczne walentynki zapamiętam chyba do końca życia – przyznaje 27-letni Maciej Sobiech z Garwolina. – Tylu przeżyć już dawno nie miałem.
Początek dnia nie różnił się niczym szczególnym od innych poranków. Maciek poszedł do pracy, do prowadzonego przez siebie zakładu fryzjerskiego przy ulicy Senatorskiej. Fryzjerstwo to jego pasja. Gdy ukończył szkołę, od razu wiedział, że zostanie fryzjerem. Upór i determinacja sprawiły, że 3 lata temu otworzył własny zakład. 14 lutego klientów miał wyjątkowo wielu. Walentynki to przecież szczególny dzień, każdy chce wyglą- dać wtedy zjawiskowo. Mimo natłoku obowiązków ciągle myślał o wieczorze. W planach miał romantyczną kolację ze swoją dziewczyną Oliwią. W Warszawie.
Po zamknięciu zakładu udał się do centrum miasta, stamtąd miał jechać busem do stolicy. Było już ciemno. Szybkim krokiem maszerował bulwarem wzdłuż Wilgi. Nagle usłyszał przeraźliwy krzyk, jakby wołanie o pomoc.
najstarsze
najnowsze
popularne