Terroryzował śródmieście i nic mu nie można było zrobić. Ludzie byli bezsilni i zaczynali się już bać.
fot. J. Mazurek
Terroryzował śródmieście i nic mu nie można było zrobić. Ludzie byli bezsilni i zaczynali się już bać.
Było mu wszystko jedno, co kradł: kawę, blender, prezerwatywy, baterie, syrop na kaszel, gaśnicę, żeliwną wannę. Brał to, co akurat mu wpadło w ręce. Sprzedawcy sklepów z okolic ulic Pułaskiego i Piłsudskiego w Siedlcach oddychali z ulgą, gdy trafiał do szpitala psychiatrycznego. Po kilku tygodniach jednak wychodził. Biegli twierdzili, że jego poczytalność była ograniczona w stopniu znacznym, ale nie całkowicie. Nie można więc było umieścić go w szpitalu psychiatrycznym aż do wyleczenia.
REKORDZISTA
Wojciech B. w ciągu 2 lat dopuścił się 43 wykroczeń i 8 przestępstw. – Nie prowokowany bywał dżentelmenem – dyplomatycznie stwierdza jeden z funkcjonariuszy, wzywany na interwencje.
Wojciech B. wchodził do sklepu i mówił do ekspedientki: - Daj mi… (i tu padały różne żądania). Gdy mało dyplomatycznie odpowiedziała: „Spie- …j”, on reagował równie soczyście: „Oż ty k…wo, łeb ci uje….ę”. Gdy zdążył coś ukraść, to kradł, a jak nie, policja stawiała mu jedynie zarzut stosowania gróźb karalnych.
najstarsze
najnowsze
popularne