Ty mi zagraj, a ja ci namaluję...

Siedlce

Aneta Abramowicz-Oleszczuk 2017-10-13 19:25:56 liczba odsłon: 6879
Karolina Stańska i „Babciny dom”, fot. Aneta Abramowicz-Oleszczuk

Karolina Stańska i „Babciny dom”, fot. Aneta Abramowicz-Oleszczuk

Skromna. Nieśmiała. Delikatna. Karolina Stańska na pierwszy rzut oka może się wydać osobą niepozorną. Gdy poznamy ją bliżej, okaże się, że lśni wewnętrznym blaskiem.

Karolina pochodzi z gminy Suchożebry. Mimo iż malarstwo jest jej pasją, nie wiąże z nim swojej przyszłości. Szczerze przyznaje, że maluje właściwie od niedawna. Prace, które zaprezentowała na wystawie, powstały w ciągu ostatniego 1,5 roku. Niektóre z nich namalowała miesiąc temu.
- Dwa lata temu dostałam od przyjaciół na urodziny: pastele olejne, teczkę i szkicownik. Sprezentowali mi je, bo napomknęłam im kiedyś, że chciałabym się zacząć kształcić malarsko – mówi Karolina Stańska.
 Na Uniwersytecie Przyrodniczo-Humanistycznym w Siedlcach otwarto właśnie nowy kierunek – edukację artystyczną w zakresie sztuk plastycznych. Karolina urodziła się w czerwcu. Miesiąc po tym, jak otrzymała wymarzony prezent, przystąpiła do egzaminu z rysunku. Był rok 2015.
 Na co dzień Karolina pracuje w Polskiej Izbie Produktu Regionalnego i Lokalnego Oddział Mazowiecki. Jej szefem jest Prezes Zarządu tej firmy, Wojciech Radzikowski. To on zaproponował jej wystawę w saloniku „Piekarni Ratuszowej”, której jest współwłaścicielem. Karolina jest pierwszą osobą, która prezentuje swoje prace w klimatycznym, przebudowanym 4 lata temu lokalu. Dotychczas ściany Piekarni Ratuszowej zdobiły grafiki Marleny Czajkowskiej.


Karolina pokazała 10 obrazów, namalowanych farbami akrylowymi. Profesor Tomasz Nowak z UPH rozmieścił je tak trafnie, że można pomyśleć, iż niektóre z nich wiszą tu „od zawsze”. I że zostały namalowane z myślą o tym wnętrzu.
Rozświetlają je. „Piecyk Filemona” (ale bez sympatycznego kota znanego z dobranocek) wisi vis-à-vis ściany, wyłożonej kaflami pieca chlebowego. Łopata do wyjmowania upieczonego pieczywa oraz oryginalne drzwiczki pierwszego, przedwojennego pieca przypominają, podobnie jak tablica z narysowanym kredą logo firmy, że za tą ścianą bije serce piekarni. Gdy podejdziemy bliżej do obrazów, powieszonych tuż przy wyjściu na zaplecze, poczujemy zapach wypiekanego chleba. Kafelki dostrzeżemy też na obrazie, powieszonym na filarze, stojącym niczym drogowskaz „w połowie drogi” między wspomnianymi dwoma ścianami. Tuż pod nim jest piękny, mieniący się kolorami motyl. Przyglądając się mu, musimy spojrzeć w lewo. Namalowany trzema podstawowymi kolorami obraz ma w sobie taką jasność, że będzie „świecił” nawet po zgaszeniu wszystkich lamp, tak licznie zainstalowanych we wnętrzu „Ratuszowej”. To pierwsza z prac, namalowanych przez Karolinę. Ale nie najważniejsza. Obrazem, który ma dla niej szczególne znaczenie jest ten, wyeksponowany na sztaludze, która stoi tuż przy kafelkowej ścianie. To jedyna praca, którą autorka zatytułowała po angielsku: „Grandfather’s house”. „Babciny dom”, z wiklinowym koszykiem, szklaną karafką i pękatym wazonem z kwiatami, ustawionym na tle okna, w którym – zamiast firanki – widać delikatne, zimowe drzewo. Praca ta została opatrzona „specjalną dedykacją dla moich dziadków, którzy byliby ze mnie dumni”. Pozostałe prace – zamiast dedykacji – mają sentencje, które delikatnie naprowadzają widzów na bliskie Karolinie tropy interpretacyjne. Są one tak piękne i poetyckie, że nie sposób się przy nich nie zatrzymać na dłużej.

- Warto spróbować spełnić swoje marzenie. Jak nam nie wyjdzie, to przecież nic nie tracimy – mówi chłopak Karoliny, Karol Żabicki. To on zadzwonił do naszej redakcji i zaprosił nas na wystawę. Karolina nic o tym telefonie nie wiedziała. Karol, chłopak z nadbużańskich Sarnak, zrezygnował ze studiów, by podjąć pracę w Siedlcach i być bliżej swojej ukochanej. Gdy pytam go o zainteresowania i pasje, nieśmiało wspomina o muzyce, podkreślając, że największą pasją jest dla niego w tej chwili promowanie Karoliny.


- Ja trochę gram, ale tylko dla najbliższych i znajomych. Nie jestem utalentowany. Nawet nie potrafię się ładnie podpisać – mówi skromnie Karol. Gdy patrzy na Karolinę jak w obrazek, widać, iż jest ona dla niego całym światem.
- Ty mi zagraj, a ja ci namaluję – zarządza Karolina.


 Przygotowaniom do wystawy towarzyszyły skrajne emocje – od radości po zwątpienie. – Nie przypuszczaliśmy, że przygotowanie wystawy wymaga tyle pracy – przyznają oboje. – Myśleliśmy, że przywieziemy obrazy, powiesimy je, napiszemy jakiś post na facebooku i będziemy czekać na ludzi. A to nie jest takie proste.
 Niektóre prace trzeba było oprawić, inne nie miały haczyków. Jeszcze inne trzeba było odszukać na uczelni. Młodzi ludzie wysoko postawili sobie poprzeczkę. Zaprojektowali i porozwieszali plakaty, wydrukowali foldery z pracami Karoliny. Jak by tego było mało, ogłosili też konkurs na fb. Nagrodą są dwie prace Karoliny, wykonane z nitek, poprzeplatanych między wbitymi w drewienko gwoździami. Nie na darmo Karolina przez 4 lata studiowała zarządzanie.


 Wystawę „Lśnienie blasku” można oglądać w saloniku Piekarni Ratuszowej do końca listopada. (Ana)

Komentarze (12)

Komentarz został dodany

Twój komentarz będzie widoczny dopiero po zatwierdzeniu przez administratora

Dodanie komentarza wiąże się z akceptacją regulaminu

  • najstarsze

  • najnowsze

  • popularne

Klauzula informacyjna
Szanowny Użytkowniku

Wydawnicza Spółdzielnia Pracy „Stopka” zaktualizowała swoją Politykę Prywatności. Portal tygodniksiedlecki.com używa cookies (ciasteczek), aby zapewnić jak najlepszą obsługę naszej strony internetowej. Wydawnicza Spółdzielnia Pracy „Stopka” i jej Zaufani Partnerzy używają plików cookies, aby wyświetlać swoim użytkownikom najbardziej dopasowane do nich oferty i reklamy. Korzystanie z naszego serwisu oznacza to, że nie masz nic przeciwko otrzymywaniu wszystkich plików cookies z naszej strony internetowej, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Można zmienić ustawienia w przeglądarce tak, aby nie pobierała ona ciasteczek.