Wanda Księżopolska wręcza swoją książkę Annie Ratyńskiej, fot. Aneta Abramowicz-Oleszczuk
Kolędowali z Gwiazdą, Świętą Rodziną, szopką, kozą, a nawet z... krakowskim weselem*. Wilgorze zaczynali kolędowanie już w Wigilię Bożego Narodzenia, mimo iż Dzieciątko Jezus jeszcze się nie narodziło. Herody chodzili z kolędą aż do święta Matki Bożej Gromnicznej.
Scenariusze występów zespołów kolędniczych znajdziemy w najnowszej książce Wandy Księżopolskiej "Kolędowanie - wschodnie Mazowsze, południowe Podlasie".
Jej autorka jest siedlczanką. Etnografem i folklorystką. Studiowała polonistykę na Uniwersytecie Warszawskim oraz etnografię na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika Toruniu. W latach 1980-2015 pracowała w Centrum Kultury i Sztuki w Siedlcach, początkowo jako kierownik Działu Amatorskiego Ruchu Artystycznego, a po 1986 r. jako instruktora do spraw kultury ludowej i teatru obrzędowego. W latach 2000-2018 w Muzeum Regionalnym w Siedlcach była kustoszem zbiorów etnograficznych.
- Książka Wandy Księżopolskiej ma nie tylko walor edukacyjny, ale i poznawczy. Wzbogaca naszą kulturę narodową. Została napisana piękną polszczyzną, co w dzisiejszych czasach jest taką rzadkością - powiedział podczas spotkania promującego najnowsze wydawnictwo Muzeum Regionalnego w Siedlcach dyrektor tej placówki, Andrzej Matuszewicz.
- Znajdziemy w niej rozproszony dotychczas materiał naukowy i poznawczy, zebrany i uporządkowany na 250 stronach - dodał.
- Pani Wanda jest osobą znaną nie tylko w Siedlcach, ale też w promieniu kilkudziesięciu kilometrów od tego miasta. Jest osobą nie tylko posiadającą ogromną wiedzę naukową, ale też czerpiącą z kontaktów z zespołami ludowymi.
- Mam kontakty z osobami z całej Polski, ale z osobami z okolic Siedlec nie za bardzo - uściśliła Wanda Księżopolska. - Teraz młodzi ludzie chcą kolędować do muzyki disco polo. Oryginalny, tradycyjny strój kolędników nie podoba im się, bo jest za mało błyszczący. Kolędowaniem interesują się teraz młodzi, wykształceni ludzie z większych miast. Przyjeżdżają na wieś i chcą się uczyć u źródeł. Środowiska lokalne natomiast albo w ogóle nie interesują się kolędowaniem, albo chcą kolędować po swojemu. Nieznajomość tradycji powoduje, że kolędowanie traci sens - dodała.
Dzisiaj kolędowanie kojarzy się nam ze śpiewaniem kolęd oraz wizytą kolędową księdza. O kolędnikach, którzy przychodzili z dobrą nowiną i magicznymi gestami zaklinali świat, mało kto dziś pamięta. A szkoda, bo kiedyś każda wieś miała swoich kolędników. Przestali chodzić po domach, bo... przestaliśmy ich wpuszczać.
- Grupy kolędowe chodziły tylko tam, gdzie wiedziały, że będą zaproszone - mówi Wanda Księżopolska.
- Teraz w domach nie ma izby, w której wszyscy siedzą wokół komina, a i wejścia do domów są wąskie... - dodaje.
Sami kolędnicy też w pewnym momencie nie chcieli już kolędować. Powiedzieli: "Nie będziemy żebrać", "Nie będziemy dziadować". Kolędowanie przedwojenne kojarzyło się bowiem z biedą.
Zmieniło się to dopiero w 1985 r., kiedy Pani Wanda wprowadziła kolędowanie na scenę. Od tej pory kolędowaniu towarzyszyły nagrody, podziękowania, pamiątkowe zdjęcia i nagrania...
Kolędnicy pojawili się w sali widowiskowej Centrum Kultury i Sztuki w Siedlcach w odpowiedzi na ogłoszony przez Panią Wandę konkurs na scenariusze obrzędowe. Pojawiło się ich tyle, że od tej pory na scenie tego ośrodka kultury odbywało się 8 pokazów rocznie. Zostały zarejestrowane na blisko 600 kasetach audio, które starannie opisane Pani Wanda przekazała Instytutowi Sztuki Polskiej Akademii Nauk.
W swojej książce ocaliła od zapomnienia formy kolędowania, których nie znajdziemy w literaturze. Nie ma ich tam, bowiem wyobraźnia ludzi jest ogromna.
Kiedy kolędnicy przekraczali próg domu, zaczynała się interakcja z jego gospodarzami.
Najpierw wchodził Marszałek i pytał domowników, czy można zaprezentować kolędę. Później był czas na dziobanie panienek widłami na zamężcie, tańce i walkę Anioła z Diabłem, Diabła ze Śmiercią i zaczepne improwizacje Żyda, dostosowywane do osób, przed którymi występował, trochę podobne do komedii dell'arte.
Najtrudniejszą z ról - Żyda - czasem grała "jedna osoba na jednej posadzie przez 30 lat urzędująca". Tak było w przypadku panów Stanisława Chmielaka i Stefana Kaczorka.
W Karczach (gm. Zbuczyn) kolędnicy prezentowali oryginalny program z Żydem i Kozą, która padała w trakcie kolędowania i była budzona przez odczynianie.
- Trzy razy trzeba było przejść przez nią ze Wschodu na Zachód - wspomina Wanda Księżopolska.
Gdzie indziej domowników posypywano owsem na szczęście. W powiecie łukowskim kobiety kolędowały pod oknami domów. W Dębem Wielkim kolędowano patriotycznie, razem z Rycerzem i będącym negatywną postacią Cudzoziemcem.
- Nie miały kolędniczych atrybutów, a mimo to zawsze coś z tego domu do nich wyszło... - mówi z uśmiechem Wanda Księżopolska.
Na zakończenie kolędowania było podziękowanie domowników, którzy odwdzięczali się im czymś bardzo konkretnym - pełną butelką i plackiem.
______
* kolędowanie dziewcząt z krakowskim weselem - program dworski, zalotny, na kulig; szlachta przez cały karnawał objeżdżała dwory, wybierając krakowianki i krakowiaków. W jednym z takich kuligów brała udział Maria Skłodowska (późniejsza Curie)
najstarsze
najnowsze
popularne