W zgodzie ze sobą

Siedlce

Aneta Abramowicz-Oleszczuk 2018-04-23 20:48:10 liczba odsłon: 22621

Justyna Duszyńska, fot. Aneta Abramowicz-Oleszczuk

Babcia gotowała zupę z muchomorów sromotnikowych, tak podobną z wyglądu do pomidorówki i...była szeptuchą. Miała dwa objawienia Maryjne uznane przez kościół. Wnuczka ma w sobie coś z baśniarki, zielarki i nimfy leśnej. I maluje Drzewoptaki...

- Każde drzewo ma swoją historię, swoją twarz, swoje sprawy i swój czas, który płynie inaczej niż nasz. Ma też swoje emocje. Potrafi być radosne i gniewne – uważa Justyna Duszyńska.

W Galerii Teatralnej Miasta Siedlce CKiS pokazała niedawno swoje „Drzewoptaki”, będące jednocześnie drzewami i ptakami. To pierwsza indywidualna wystawa Justyny. Jej autorka maluje od 3 lat, medytując.

Justyna Duszyńska odnalazła w sobie Drzewoptaki nieprzypadkowo. Składając dokumenty na studia, wahała się między filozofią a architekturą krajobrazu. Dzisiaj królową nauk jest dla niej astrofizyka. Skończyła architekturę krajobrazu w Centrum Kształcenia Rolniczego w Gołotczyźnie oraz polonistykę i edytorstwo na Uniwersytecie Przyrodniczo-Humanistycznym w Siedlcach. Żyje w symbiozie z literaturą, sztuką i lasem. I z samą sobą. Nie je mięsa ani ryb. Nie leczy się lekami chemicznymi. Gdy zachoruje, sięga np. po czystek lub kwiat wrzosu. Gdy ma ochotę na grzyby, kupuje pieczarki, bo grzyby, które znajduje w lesie, zostawia dla zwierząt. Ma w sobie coś z baśniarki, zielarki i nimfy leśnej.

- Bardzo staram się być wolnym człowiekiem – przyznaje Justyna, która z dnia na dzień odeszła z pracy w gazecie, nie mając w zanadrzu planu B.

Dziś redaguje merytorycznie i stylistycznie teksty, pisze baśnie i marzy o powrocie do projektowania ogrodów.

- Lubię pracować w ziemi i kształtować wokół człowieka świat, którego on potrzebuje – mówi Justyna.

Będąc studentką polonistyki, pisała wiersze, a potem prezentowała je na wieczorkach poetyckich Grupy Literackiej Eratio. Teraz też zdarza jej się pisać wiersze, ale nie pokazuje już ich światu. Woli pisać opowiadania i baśnie. Ta „O przyjaźni i wymyślonych przyjaciołach, jacy powinni być prawdziwi” jest już prawie gotowa. A ta o „Drzewoptakach” ma 100 stron i wciąż się rozrasta. Justyna chce je samodzielnie zilustrować i wydać, ale na swoich warunkach.

Tak samo jest z obrazami. Sprzedaje je, ale nie każdemu. I nie kieruje się przy tym sympatią lub antypatią do kupującego. Zanim to zrobi, musi być przekonana, że jej Drzewoptakowi będzie u tej osoby dobrze. Że powstanie relacja między obrazem a jego właścicielem. W podobny sposób podeszła do wernisażu swojej wystawy. Przynosząc klatkę dla Drzewoptaków, do której można było wrzucać rozwiązania ułożonej przez nią krzyżówki, chciała dowiedzieć się czegoś o osobach (ponad 50), które ją rozwiązały.

- Wiedziałam, że na wystawę przyjdą ludzie, którzy zobaczą nie tylko moje - tak bardzo osobiste - prace, ale też moje wnętrze. Będą mnie o coś pytali, poznawali. Pomyślałam sobie, że ja też chciałabym się czegoś o nich dowiedzieć. Udało nam się nawiązać bardzo osobisty kontakt. I zaaranżować piękne spotkanie bez dystansu między sztuką, artystą i odbiorcą - cieszy się Justyna.

Jej Drzewoptaki, mają solidną, czerpiącą z Matki Natury podstawę - rozłożystą niczym ułożona w pawi ogon suknia kobiety na obrazie "Paw" Kazimierza Stabrowskiego i bajecznie kolorową, przypominającą trochę witraże, projektowane przez Józefa Mehoffera, koronę. Dostrzeżemy w nich też szepty i echa "Drzewa życia" Gustava Klimta.

Zaczęła malować trzy lata temu. Od razu na płótnie, odważnie operując kolorami. Jej pierwszy obraz, „Czerwone drzewo serce”, namalowany na płótnie retro, miał zdobić ścianę w mieszkaniu, które Justyna wynajmowała w obskurnej kamienicy. Dziś „mieszka” z Justyną w zupełnie innym wnętrzu, przypominając jej, jak trudną, emocjonalną, a jednocześnie fajną drogę przeszła.

- Myślałam, że nie umiem malować, a tu proszę – wspomina. - Wkrótce okazało się, że jestem chora. Operacja się udała, pacjent przeżył. Gdy doszłam do siebie, sięgnęłam po farby. Okazało się, że są dla mnie najważniejsze. Pracując i obijając się w ciągu dnia, zaczęłam kraść swoją energię i czas, które dotychczas poświęcałam innym, na malowanie. I tak z jednego Drzewoptaka zrobiło się całe stado.

Dzięki uprzejmości Justyny Duszyńskiej możecie obejrzeć kilka jej prac. Dziękujemy.

Więcej w najbliższym papierowym wydaniu "Tygodnika Siedleckiego".

O Justynie Duszyńskiej pisałam w tekstach:

Justyna, Drzewoptaki, klatka, las i krzyżówka 2018-03-08

Malarstwo Justyny Duszyńskiej 2018-03-02

Komentarze (15)

Komentarz został dodany

Twój komentarz będzie widoczny dopiero po zatwierdzeniu przez administratora

Dodanie komentarza wiąże się z akceptacją regulaminu

  • najstarsze

  • najnowsze

  • popularne

Klauzula informacyjna
Szanowny Użytkowniku

Wydawnicza Spółdzielnia Pracy „Stopka” zaktualizowała swoją Politykę Prywatności. Portal tygodniksiedlecki.com używa cookies (ciasteczek), aby zapewnić jak najlepszą obsługę naszej strony internetowej. Wydawnicza Spółdzielnia Pracy „Stopka” i jej Zaufani Partnerzy używają plików cookies, aby wyświetlać swoim użytkownikom najbardziej dopasowane do nich oferty i reklamy. Korzystanie z naszego serwisu oznacza to, że nie masz nic przeciwko otrzymywaniu wszystkich plików cookies z naszej strony internetowej, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Można zmienić ustawienia w przeglądarce tak, aby nie pobierała ona ciasteczek.