Rozmowa z Witoldem Chwastyniakiem – trenerem pierwszoligowych siatkarzy KPS Siedlce.
Witold Chwastyniak w trakcie przerwy jednego z meczów ligowych fot. Aga Król
Rozmowa z Witoldem Chwastyniakiem – trenerem pierwszoligowych siatkarzy KPS Siedlce.
Po poprzednim sezonie, gdy KPS zakończył rywalizację na medalowej pozycji, apetyty siedleckich kibiców siatkówki zaostrzyły się. Liczono minimum na fazę play-off, a tymczasem przyszło wam bronić się przed spadkiem w play-outach.
–– Sukces zawsze powoduje, że część zawodników chce spróbować gry na jeszcze wyższym poziomie. Nie udało nam się w pełni zastąpić Mateusza Łukasika, Jakuba Buckiego czy Mateusza Błasiaka. Zabrakło nam też sportowego szczęścia. Kontuzje podstawowych zawodników osłabiały siłę drużyny, szczególnie dotkliwe było wyłączenie z gry na ponad miesiąc Bartosza Zrajkowskiego. Mimo to zabrakło nam tylko jednego punktu, by grać w fazie play-off.
Nie udało się zastąpić „Zrajka”?
–– Zabrakło trochę wiary we własne możliwości po stracie pierwszego rozgrywającego. Nasi siatkarze spuścili głowy, co bez skrupułów wykorzystali rywale. Gdybyśmy mieli ten jeden punkt więcej po fazie zasadniczej, to w play-offach mogło być różnie. Miejsce w pierwszej czwórce było w zasięgu naszych możliwości.
Trochę to pokazuje słabość kadry zawodniczej KPS w minionym sezonie. Kontuzję łapie główny rozgrywający i … nie ma kto go w pełni zastąpić.
–– Z pewnością mieliśmy słabszy potencjał kadrowy niż rok wcześniej. Większość zawodników w poprzednich klubach grała jako zmiennicy. Było dla nas wielką niewiadomą, jak w takim składzie personalnym zaistnieje drużyna. Liczyliśmy, że, jak w poprzednich latach bywało, wykreuje się u nas lider, który w trudnych momentach weźmie na swoje barki ciężar gry. Tak się nie stało. Kuba Gontarewicz, który na rozegraniu zastępował Bartka Zrajkowskiego, nie jest doświadczonym siatkarzem. Ma papiery na dobre granie, ale brakuje mu jeszcze doświadczenia.
Play-outy były już tylko formalnością. Młodzież ze Spały ani przez moment nie zdołała wam poważnie zagrozić.
–– Drużyna Szkoły Mistrzostwa Sportowego w Spale jest nieobliczalna. Zresztą, wbrew pozorom, mecze o utrzymanie się w lidze są bardzo trudne. Wałbrzych, który urywał punkty medalistom, uległ w play-outach skazanej teoretycznie na spadek Olimpii Sulęcin.