Dla mieszkańców okolic Ujrzanowa to prawdziwa zagadka.
Wodę w rowie pokrywał gęsty kożuch. (fot. ZJ)
Dla mieszkańców okolic Ujrzanowa to prawdziwa zagadka.
Formalnie wszystko jest w porządku. Spółka „Nasz Drób” z Ujrzanowa (gm. Siedlce) twierdzi, że do rowu melioracyjnego odprowadza oczyszczone ścieki. Kontrole Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Mińsku Mazowieckim także nie wykazują nieprawidłowości. Smród jest jednak mocniejszy niż wszelkie argumenty.
Gdy pojechaliśmy na miejsce, zaalarmowani przez czytelników, przy wylocie doprowadzalnika od zakładów do rowu melioracyjnego leżały rozkładające się zwłoki jakiegoś zwierzęcia. Może psa. A potem było tylko gorzej. Cały rów na odcinku kilkuset metrów pokrywał szarobury kożuch, gruby na parę centymetrów. Gdy się go ruszyło kijem, pokazywała się czarna, smolista woda. I cuchnęło jeszcze bardziej. Nie trzeba fachowca, żeby stwierdzić, że to zwykły ściek.
Widać, że rów od dawna nie był konserwowany. To zastoisko, w którym próżno by szukać jakiegokolwiek śladu życia. Ciągnie się kilometrami, nie tylko przez Ujrzanów, ale także przez Białki.
- Potem to wszystko wpada do Muchawki, i to przed doprowadzalnikiem wody do zalewu w Siedlcach - mówi mieszkaniec Ujrzanowa. - A ludzie się potem dziwią, że po kąpieli w zalewie dostają wysypki.
Boje o uporządkowanie rowu, z którego woda często rozlewa się na okoliczne łąki, toczą się od lat. Ludzie piszą protesty, zbierają podpisy. Mają dosyć cuchnącego bajora.
- W sprawie podtopień i fetoru interweniujemy pewnie z 8-9 lat - mówi przewodnicząca Rady Gminy Siedlce Elżbieta Łęczycka. - Bez rezultatów. Woda wylewa się do kilkuset metrów. Gołym okiem widać, że jest zanieczyszczona. Kijanki tam nie uświadczysz. Zalewa ze 30 działek rolników. Spływ wody rowem blokują tamy bobrowe. Wymogliśmy kiedyś, aby spółka wodna je rozbierała, ale cuchnące bajoro szybko się odrodziło. Tymczasem „Nasz Drób” zbudował nowe hale i zapewne rozszerza produkcję.
najstarsze
najnowsze
popularne