Ma 24 lata, pojechał stopem do Chin, zdobył Mont Blanc i robi doktorat z mechaniki na WAT. Z siedlczaninem Michałem Kucewiczem rozmawia Mariola Zaczyńska.
Ma 24 lata, pojechał stopem do Chin, zdobył Mont Blanc i robi doktorat z mechaniki na WAT. Z siedlczaninem Michałem Kucewiczem rozmawia Mariola Zaczyńska.
Masz dopiero 24 lata, myślałam, że wspinają się tam tylko stare wygi. Aczkolwiek mówi się też, że wysokogórska wspinaczka to teraz po prostu turystyka. Że idziesz na Mont Blanc i spotykasz znajomego... Spotkałeś?
- Na szczyt wybraliśmy się razem z przyjacielem, Łukaszem. A po drodze spotkaliśmy trójkę Rosjan. I dobrze się stało, bo byli bardziej doświadczeni, poszliśmy razem.
Mówisz o tym, jakbyście dosiedli się do stolika w McDonaldzie. A to przecież Mont Blanc! No nie śmiej się.
- Śmieję się, bo całe szczęście, że wyszliśmy zdobywać szczyt o 2 w nocy. Dzięki temu nie widzieliśmy za bardzo, co się dzieje wokół, jak wygląda ta trasa. Być może widząc ją w dzień, mielibyśmy chwilę zawahania.
Bo?...
- Wybraliśmy trudną drogę. Temperatury w sierpniu są trochę wyższe, więc lodowiec w Alpach jest bardzo spękany. Lód się topi, powstają szczeliny. Idziesz, jest lód, lód, a nagle dziura, nie wiadomo jak głęboka, jak szeroka. A spodem płynie woda. Jeśli się w nią wpadnie, szanse na wydostanie się są minimalne. Raczej się to nie zdarza. Nie wiedzieliśmy, że lodowiec będzie tak poszczeliniony! A jeszcze są mosty lodowe. Kawał wiszącego zbrylowanego śniegu, po którym albo przejdziesz, albo się załamie. Gdybyśmy to widzieli w ciągu dnia, pewnie byśmy się wycofali.
I wtedy spotkaliście Rosjan.
- Czekali na atak szczytowy. Wyszli godzinę wcześniej, nam udało się ich dogonić. Dalej poszliśmy razem.
Bez przygód?
najstarsze
najnowsze
popularne