Rozmowa z Bogumiłą Głaszczką, nową wójt Wilgi.
fot. arch.
Rozmowa z Bogumiłą Głaszczką, nową wójt Wilgi.
- W drugiej turze zdobyła Pani 65% głosów. Gratuluję! Spodziewała się Pani tak wysokiego poparcia?
- Powiem szczerze, że nie. Byłam zaskoczona.
- Podczas kampanii wyborczej emocji nie brakowało...
- To prawda, bardzo to odczułam. Jednak ja nikogo nie oczerniałam, nie robiłam nikomu antykampanii. Uważam, że nie tędy droga. Najlepsza jest czysta gra. Ludzie ją najlepiej oceniają.
- Dlaczego właściwie wystartowała Pani w wyborach?
- Chciałam spróbować swoich sił. Mam już spore doświadczenie w pracy samorządowej. W urzędzie gminy w Wildze pracuję od 1996 roku, od 10 lat jestem sekretarzem. Oczywiście od urodzenia mieszkam w tej gminie, jestem z nią mocno związana. A w ostatniej kadencji sporo się u nas działo. W 2016 roku wójt Łukasz Szychowski ciężko zachorował, potem jego obowiązki pełnił wicewójt Robert Chychłowski, jeszcze później władzę w gminie przejął Dariusz Kędziorek. Nie ukrywam, że była u nas specyficzna sytuacja, ciężko było pewne sprawy rozstrzygnąć. Stwierdziłam, że to dobry moment, abym kandydowała.
- Czy ktoś Panią namawiał?
- Nie ukrywam, że tak. Byli to mieszkańcy gminy. Na początku w ogóle o tym nie myślałam, ale gdy takich głosów było coraz więcej, zaczęłam się nad tym poważnie zastanawiać.
- Co mąż na to?
- Bardzo mnie wspierał w tym wszystkim. Chciał jednak, aby ostateczna decyzja należała tylko do mnie.