Społeczna pomoc bezpańskim zwierząt obciąża psychicznie i finansowo. Ale czarę goryczy przelewa zazwyczaj zachowanie ludzi.
Renata Więckowska, Joanna Bobryk-Piwko fot. Aga Król
Społeczna pomoc bezpańskim zwierząt obciąża psychicznie i finansowo. Ale czarę goryczy przelewa zazwyczaj zachowanie ludzi.
Zwierzoluby z Siedlec ograniczają swoją działalność. Powodem są nie tylko długi w klinikach i brak domów tymczasowych dla zwierząt. Swoje zrobiły hejt i roszczeniowość ludzi.
Wielu osobom trudno przyjąć do wiadomości, że wolontariuszki ze Zwierzolubów zajmowały się bezdomnymi zwierzętami za darmo, poświęcając swój prywatny czas. Normą były kategoryczne żądania, aby zajęły się zwierzęciem, bo „to ich obowiązek”. Przy czym ci sami ludzie nie chcieli przytrzymać na podwórku psa choćby przez dwie, trzy godziny, zanim przyjedzie pomoc.
Zwierzoluby z Siedlec to stowarzyszenie, które powstało, by pomagać bezdomnym zwierzętom. Założycielki Renata Więckowska i Joanna Bobryk- Piwko od dawna reagowały, gdy widziały bezdomne psy, pośredniczyły w ich adopcjach.
–Wtedy były to 2-3 psy w miesiącu – wspomina Renata Więckowska. – Gdy założyłyśmy stowarzyszenie, odbierałam już codziennie po kilka telefonów z prośbą o pomoc. A to praca dla kilku osób.
najstarsze
najnowsze
popularne