100 dni prezydenta Siedlec Andrzeja Sitnika.
Collage Aga Król
100 dni prezydenta Siedlec Andrzeja Sitnika.
Minęło 100 dni prezydentury Andrzeja Sitnika. Jak ją oceniają zwolennicy i przeciwnicy? Więcej jest sukcesów czy wpadek? Na pewno jest to inny model zarządzania miastem niż ten, do jakiego przywykliśmy. Prezydenta Sitnika porównuje się do samotnego szeryfa, ale nie jest to komplement. Pojawia się raczej pytanie: jak długo wytrzyma przy takim stylu pracy?
– Niech się nie wygłupia, niech zatrudni wiceprezydenta, bo nawet pracując od 7.00 do 21.00 nie da rady sam zarządzać miastem – przestrzegają.
WSZYSTKO SAM
Przypomnijmy, że Andrzej Sitnik rozpoczął rządy z pustą kasą: nie było nawet na grudniowe pensje dla pracowników i nauczycieli. Jeszcze bardziej nerwowo zrobiło się, gdy radni nie uchwalili oszczędnościowego budżetu, a banki odmówiły kolejnych kredytów. Ostatecznie wygrał batalię z radnymi PiS, którzy zaakceptowali budżet w okrojonej wersji.
Na brak pieniędzy w kasie prezydent powołuje się, gdy padają zarzuty, że jeszcze nie powołał wiceprezydenta. A wydaje się, że bardzo na tym traci. Budowanie wizerunku dobrego gospodarza to nie tylko podejmowanie trafnych decyzji, to także reprezentowanie urzędu w lokalnej społeczności i poza nią, to nawiązywanie dobrych relacji z mieszkańcami i decydentami. A to wymaga „bywania”. Tymczasem na wielu lokalnych inicjatywach i uroczystościach nie ma nie tylko prezydenta, ale nawet kogoś, kto by go kurtuazyjnie reprezentował. Organizatorzy mają wrażenie, że ich zlekceważył.
– Prezydent dużo na tym traci – potwierdza Jerzy Myszkowski z PiS i zwraca uwagę, że przedstawiciel miasta musi jeździć do Warszawy, nawiązywać kontakty, szukać pieniędzy na inwestycje. – Zarządzanie miastem to masa pracy i nawet sportowiec nie da rady – dodaje, nawiązując do sportowej kariery prezydenta.
najstarsze
najnowsze
popularne