- Po tylu latach pracy w stresie i w napięciu potrafię pisać wszędzie. Śmieję się, że mogę pisać na drągu, w przeciągu, na plaży, na kolanie, na ścianie, na laptopie. Pod warunkiem, że mam pomysł - mówi Agnieszka Dydycz.
- Po tylu latach pracy w stresie i w napięciu potrafię pisać wszędzie. Śmieję się, że mogę pisać na drągu, w przeciągu, na plaży, na kolanie, na ścianie, na laptopie. Pod warunkiem, że mam pomysł - mówi Agnieszka Dydycz.
- Nie jestem córką biskupa (Antoniego Pacyfika Dydycza - przyp. Ana) - przyznała ze śmiechem na spotkaniu z Czytelnikami w Bibliotece przy Kolejowej w Sokołowie Podlaskim. - Mój tata był jego stryjecznym bratem. Mówię: "był", bo zmarł 4 lata temu. Tata urodził się w Horoszkach Dużych (gm. Sarnaki). W wieku 16 lat wyjechał z tej miejscowości, żeby się uczyć - wyjaśniła.
Prywatnie pani Agnieszka jest mamą 11-letniego Antosia oraz żoną grawera i jubilera, Andrzeja Oniśki.
Pretekstem do spotkania w Bibliotece przy Kolejowej była wydana miesiąc temu najnowsza książka pani Agnieszki "Dzisiaj należy do mnie".
- Miejsce, w którym się dziś spotkaliśmy, jest dla mnie szczególne. Ta książka jest dla mnie szczególna. Zadedykowałam ją, nie wiem, dlaczego, mojemu tacie. Przyjechałam do was z Janowa Podlaskiego, przejeżdżając przez Horoszki Duże. Zostałam zaproszona do Janowa na dużą konferencję, na której prowadziłam warsztaty z uważności - przyznała Agnieszka Dydycz.
- Gdybym pracowała w banku, podejrzewam, że nie miałabym powodu, żeby was odwiedzić. A wy w ogóle nie chcielibyście mnie słuchać. To na pewno, bo o czym mogłabym wam opowiedzieć? Gdybyście mnie poznali 10 lat temu, to nie chcielibyście ze mną rozmawiać. Wiem, o czym mówię. Na szczęście udało mi się zmienić perspektywę. Można to zrobić w każdym wieku, tylko trzeba zobaczyć, że coś w tym jest dla nas - dodała.
Pani Agnieszka z wykształcenia jest finansistką. Przez 23 lata pracowała w Banku Citi Handlowy. Uczestniczyła w powstawaniu rynku kapitałowego w Polsce i współtworzyła regulacje prawne. Była pierwszym specjalistą powiernictwa papierów wartościowych w kraju i zasiadała w Radzie Nadzorczej izby rozliczeniowej Giełdy Papierów Wartościowych S.A., w radach funduszy emerytalnych oraz w Zarządzie Fundacji Bankowej im. L. Kronenberga. Za swój wkład w rozwój rynku kapitałowego została odznaczona orderem Narodowego Banku Polskiego: „Za zasługi dla bankowości RP”. W 1997 r. założyła Fundację „Pomóżmy Dzieciom”. Prowadzi ją do dziś.
Po problemach z kręgosłupem, operacji kolana i długim zwolnieniu lekarskim zdecydowała się odejść z banku.
- Człowiek wie, że jak wróci po takim długim zwolnieniu, to albo on musi podjąć decyzję wyprzedzającą, albo za moment ktoś za niego podejmie decyzję. To nie są łatwe momenty w życiu. Nie twierdzę, że to było łatwe wrócić i powiedzieć: "To ja już dziękuję".
Kiedyś chciałam być członkiem zarządu i ważnym prezesem, ale już nie chcę. Tamto marzenie wygasło. Nie o to nawet chodzi, że się spełniło. Teraz chcę po prostu pisać książki. Chcę, żeby sprawiały ludziom radość, żeby niosły jakąś nadzieję i pokazywały różne sprawy z różnych punktów widzenia - przyznała.
Pisze od 3 lat. Wydała 5 książek. Obserwacje z długiej rehabilitacji opisała w książce "Z pamiętnika masażysty, czyli nic, co ludzkie, nie jest mi (już) obce". Książka ta odniosła taki sukces, iż Agnieszka Dydycz napisała jej drugą część "Człowiek zawsze kicha dwa razy. Masażysta też..."
Poza pisaniem zajmuje się prowadzeniem warsztatów rozwojowych, zatytułowanych tak jak jej kolejna książka "Marzenia z terminem ważności". Wspólnie z synkiem napisała opowieść dla dzieci od lat 4 do 100+ o przyjaźni Antka i "Wojtka z planety Uran". Dochód z niej zasila Fundację „Pomóżmy Dzieciom”. (Ana)