Pamiętam tylko ból

Siedlce

Justyna Janusz 2019-05-26 08:28:14 liczba odsłon: 11788
Aneta Lewandowska fot. Aga Król

Aneta Lewandowska fot. Aga Król

Sprzedali obrączki, żeby kupić lek. Chora na raka siedlczanka długo nie chciała prosić o pomoc.

Pani Aneta miała 31 lat, gdy po raz pierwszy zachorowała na raka. Martwiła się o córki. Starsza była w podstawówce, młodsza miała niespełna 4 lata. Co z nimi będzie?

Leczenie pochłonęło całe oszczędności rodziny. By kupić jeden z leków, pani Aneta i jej mąż sprzedali ślubne obrączki. To było 14 lat temu. W zeszłym roku choroba zaatakowała na nowo. Pani Aneta zdecydowała się w końcu poprosić o pomoc. Nie trzeba jej wiele – zaledwie 15 tysięcy złotych, by wystarczyło na leki i badanie nierefundowane przez NFZ. Ale i tak ma wyrzuty sumienia, że prosi o pomoc. Gdyby nie koleżanki, na pewno nie napisałaby o swojej sytuacji.

TEN BÓL GŁOWY

Tak ciepłe i serdeczne osoby, jak pani Aneta, spotyka się rzadko. Emanuje spokojem i dobrocią, mimo ciężkiej sytuacji. W 2005 roku zaczęła się źle czuć. Bóle głowy nie pozwalały już normalnie funkcjonować. Neurolog orzekł: migrena. Kazał kupić Tantum verde i psiukać do gardła.

– Niewiele pamiętam z tamtego czasu, tylko ten ból. Mąż zawiózł ją na oddział neurologiczny.

Stamtąd skierowano ją do... szpitala psychiatrycznego. Przewieziono ją tam karetką.

– Przyjmujący mnie lekarz zdziwił się, powiedział, że mogę się wypisać na własne żądanie – wspomina pani Aneta. – Prosił jednak, bym poczekała do konsultacji laryngologicznej, bo jego zdaniem problem był laryngologiczny. Kazali mi jechać na oddział laryngologiczny.

Na laryngologii lekarka popatrzyła na panią Anetę, zbadała wstępnie i zapytała: Gdzie pani była do tej pory? – Piętro niżej, na neurologii – odpowiedziała pacjentka. Pierwsze dwa dni odtruwano ją z leków. Pobrano też wycinek z szyi. Wyniki przyszły szybko: rak węzłów chłonnych szyi. Chłoniak.

Gdy lekarze przekazywali kobiecie tę wiadomość, nie parzyli jej w oczy. Zapytali, czy potrzebuje leków uspokajających.

– Chyba nie – odpowiedziała.

Ale świat jej się zawalił. Powiedzieli, że na operację jest już za późno, bo wcześniej przyjmowane leki miały zły wpływ na ten typ nowotworu. Ponad pół roku dojeżdżała do Warszawy na chemioterapię.

– Nie chciałam być w szpitalu, bo liczył się dla mnie każdy dzień z dziećmi.

W najgorszym momencie walki z chorobą ważyła 36 kg. Miała poparzone drogi oddechowe, nic nie jadła. W końcu lekarze zdecydowali o założeniu sondy. Choroba pochłonęła całe oszczędności rodziny. Nie wszystkie leki były refundowane. Pani Aneta i jej mąż sprzedali obrączki, by kupić jeden lek.

GEN

W 2007 roku wydawało się, że życie rodziny wraca do normy. Pani Aneta wyzdrowiała. Lekarze powiedzieli, że jeśli przez 5 lat nie dojdzie do wznowy, będzie dobrze. I przez 5 lat nie doszło. W styczniu ubiegłego roku wyczuła guzek w piersi. Nawrót – orzekli lekarze. Po badaniach genetycznych okazało się, że jest nosicielką genu, odpowiadającego za nowotwór piersi i jajników. Miała przyjąć kilkanaście chemii, a potem przejść operację. Chemię znosiła tak źle, że operację trzeba było przyspieszyć.

– Diagnoza to był szok, nie wiedziałam, co robić – pani Aneta połyka łzy. – Zajęły się mną wspaniałe pielęgniarki z oddziału onkologicznego. Zadzwoniły do swojej koleżanki, która też choruje. I ta obca kobieta przyjęła mnie w swoim domu i powiedziała, co mam dalej robić. Nawet dała mi kartkę z listą rzeczy, które trzeba spakować do szpitala.

Tę kartkę nosi do tej pory. Na wszelki wypadek. Może trafi na kobietę tak samo bezradną, jak ona wtedy.

Operację miała w Warszawie. Bała się bardzo. Najbardziej tego, że się nie obudzi. Przed wyjazdem do szpitala wyprasowała mężowi czarną koszulę. Dla siebie przyszykowała sukienkę. Na wszelki wypadek. Gdy zasypiała na stole operacyjnym, łzy leciały jej jak groch. Obudziła się.

Teraz chodzi na rehabilitację, cieszy z odrastających włosów. 8 marca razem z innymi Amazonkami z Siedlec zorganizowała spotkanie. Przyszły kobiety, które się w ogóle nie znały lub rozmawiały tylko przez Internet.

– Od razu złapałyśmy kontakt. Każda z nas ma inne doświadczenia. Ja mogę uczyć, jak wiązać chusty, jak zrobić makijaż, żeby ukryć brak brwi, jakich kosmetyków używać przy chemioterapii. Takie drobne rzeczy są ważne podczas tej choroby.

Chociaż rzadko mówi o swoich problemach, otworzyła się przed koleżanką. Powiedziała o płatnych badaniach, o lekach, których nie może wykupić. Przyjaciółka poradziła: Załóż zbiórkę. Posłuchała rady, choć wydawało jej się, że przecież są bardziej potrzebujący. Limit ustaliła na 15 tys. zł, uzbierała już 9 tysięcy.

– Mam za co pójść do lekarza prywatnie – cieszy się. – Chcę też zrobić specjalistyczne badania. Będę spokojniejsza.

W pomoc bardzo zaangażowała się klasa jej córki – III C z dawnego gimnazjum nr 4 w Siedlcach (obecnie SP nr 8).

– Bardzo dziękuję wychowawcy i rodzicom uczniów, którzy naprawdę dużo mi pomagają. Chciałaby podziękować każdemu z osobna, bo jest pod wrażeniem tego, ile ludzi jej już pomogło. Każdy może jeszcze dołożyć swoją cegiełkę. W serwisie pomagam.pl jest zbiórka dla pani Anety „Pomóż mi się uśmiechnąć”.

Komentarze (4)

Komentarz został dodany

Twój komentarz będzie widoczny dopiero po zatwierdzeniu przez administratora

Dodanie komentarza wiąże się z akceptacją regulaminu

  • najstarsze

  • najnowsze

  • popularne

Klauzula informacyjna
Szanowny Użytkowniku

Wydawnicza Spółdzielnia Pracy „Stopka” zaktualizowała swoją Politykę Prywatności. Portal tygodniksiedlecki.com używa cookies (ciasteczek), aby zapewnić jak najlepszą obsługę naszej strony internetowej. Wydawnicza Spółdzielnia Pracy „Stopka” i jej Zaufani Partnerzy używają plików cookies, aby wyświetlać swoim użytkownikom najbardziej dopasowane do nich oferty i reklamy. Korzystanie z naszego serwisu oznacza to, że nie masz nic przeciwko otrzymywaniu wszystkich plików cookies z naszej strony internetowej, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Można zmienić ustawienia w przeglądarce tak, aby nie pobierała ona ciasteczek.