Boże Narodzenia mojego dzieciństwa

Mazowsze

Marianna Kobylińska 2019-12-25 08:43:12 liczba odsłon: 3713
Irena Filipczuk z bratem i rodzicami (fot. arch. rodzinne)

Irena Filipczuk z bratem i rodzicami (fot. arch. rodzinne)

Gdy nasi dziadkowie byli dziećmi, Boże Narodzenie rzadko kojarzyło się z obfitym stołem i mnóstwem prezentów. W latach czterdziestych i pięćdziesiątych ubiegłego wieku mieszkańcy podlaskich wsi żyli bardzo skromnie. Ale urok świątecznych przygotowań, urzekający zwłaszcza najmłodszych, był niepowtarzalny. Boże Narodzenia swego dzieciństwa wspomina poetka i malarka z Tchórznicy (gm. Sabnie) Irena Filipczuk.

W szkole: Dziadek Mróz

- Może to dziwne, ale najbardziej utkwił mi w pamięci Dziadek Mróz (świecki „następca” Świętego Mikołaja – przyp. red.) – mówi pani Irena. - Przychodził do szkoły już po Świętach. Czekaliśmy na to cały rok. Choinka z zapalonymi świeczkami i małymi jabłuszkami na środku dużej sali. Przy ścianach rodzice, dziadkowie, sąsiedzi. Dzieci czekające w parach na korytarzu. Wszystkim dłużył się czas. Wreszcie Dziadek Mróz przychodził. Wkraczał do sali pierwszy. Za nim dzieci, śpiewając „Bóg się rodzi”.

- Tak to było w latach pięćdziesiątych. Dziadek Mróz i kolęda jakoś się nie gryzły – mówi Irena Filipczuk

Podczas szkolnej choinki dzieci dostawały prezenty. – W paczkach były: jabłko, kilka cukierków, małe sklepowe ciasteczka – przypomina sobie pani Irena. - Z paczką biegliśmy na kolana do mamy i szybko zjadaliśmy te smakołyki. Bo na co dzień ich nie mieliśmy.

W domu: Obierzyny i macegidy

Przygotowywania do Wigilii w domu małej Ireny polegały głównie na pieczeniu ciasta. Jej mama piekła jabłecznik. Jesiennych jabłek już nie było. Zimowe należało kupić. Sadownik przywoził je do wsi furmanką.

- Mama obierała i szatkowała jabłka, a my z bratem zjadaliśmy obierzyny. Owoców nie jedliśmy, wszystkie przeznaczało się do ciasta – wspomina Irena Filipczuk. I dodaje: - Były jeszcze macegidy, drożdżowe bułeczki, ale nie okrągłe, lecz zawijane jak koperta. Czasem nadziewane jabłkami, ale przeważnie makiem z tartą marchewką. Słodka marchew zastępowała cukier, na który nie wszystkich było stać. Ciasto drożdżowe robiło się inaczej niż dziś. Oszczędnie: najwyżej dwa jajka, trochę masła. Było twarde i suche. 

Upieczone macegidy układano w kopańkach (drewniane niecki). 

- Na początku jedliśmy całe bułeczki, ale jak podeschły, w nocy wybieraliśmy tylko nadzienie. Potem mówiliśmy mamie, że pewnie je wyjadły myszy – uśmiecha się pani Irena.

Wigilia

Wigilijne potrawy jej dzieciństwa? Kapusta z grzybami, pierogi, kompot z suszonych owoców, krojonych w kosteczkę. Były też kluski, polewało się je tym kompotem. Ryby stanowiły rzadkość, bo w najbliższych okolicach Tchórznicy nie było większych stawów ani rzek. Zdobycie śledzi też było wyczynem...
- My mieliśmy ciotkę w Gdańsku. Przysyłała nam śledzie. Ja nosiłam je rodzinie. Dla każdego domu po jednym. Każdy z domowników dostawał tylko po paseczku, jak było więcej dzieci, to tyle, że pachniało tym śledziem – wspomina pani Irena.

Wigilię rozpoczynał ojciec. Dzielił opłatkiem. Po krótkiej wieczerzy rodzina szła do kościoła.- Siadaliśmy na sanki, ojciec otulał nas derkami, kocami. Żebyśmy nie zmarzli, bo do kościoła w Jabłonnie Lackiej jechało się prawie godzinę. Pastorałka i krętawka Gdy pani Irena podrosła, chodziła do Grodziska na pastorałkę. - To były takie inne jasełka – przypomina. Podczas pastorałki młodzież kryła się w kątach kościoła.

- Bo potem na niby mieli się zwoływać. Jak zobaczyli gwiazdę, wychodzili i każdy śpiewał swoją partię - mówi pani Irena. Z sentymentem wspomina też krętawkę: - W dno zamarzniętej sadzawki wbijano duży pal. Do niego był przymocowany ruchomy drąg, na którym zaczepiało się saneczki. Część dzieci obracała drąg wokół pala, inne jeździły dookoła na saneczkach – uśmiecha się Irena Filipczuk.

Marianna Kobylińska

Komentarze (2)

Komentarz został dodany

Twój komentarz będzie widoczny dopiero po zatwierdzeniu przez administratora

Dodanie komentarza wiąże się z akceptacją regulaminu

  • najstarsze

  • najnowsze

  • popularne

Czytaj także

Klauzula informacyjna
Szanowny Użytkowniku

Wydawnicza Spółdzielnia Pracy „Stopka” zaktualizowała swoją Politykę Prywatności. Portal tygodniksiedlecki.com używa cookies (ciasteczek), aby zapewnić jak najlepszą obsługę naszej strony internetowej. Wydawnicza Spółdzielnia Pracy „Stopka” i jej Zaufani Partnerzy używają plików cookies, aby wyświetlać swoim użytkownikom najbardziej dopasowane do nich oferty i reklamy. Korzystanie z naszego serwisu oznacza to, że nie masz nic przeciwko otrzymywaniu wszystkich plików cookies z naszej strony internetowej, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Można zmienić ustawienia w przeglądarce tak, aby nie pobierała ona ciasteczek.