– Opie…łem weterynarza. Jest mi wstyd, że zwierzę cierpiało przez tyle godzin.
Fot. Czytelniczka
– Opie…łem weterynarza. Jest mi wstyd, że zwierzę cierpiało przez tyle godzin.
Młody koziołek z połamanymi nogami konał przez kilkadziesiąt godzin na poboczu drogi. Wiedzieli o nim gminni urzędnicy.
We wtorek 28 kwietnia rano właścicielka firmy w Starym Opolu znalazła koziołka przy płocie obok posesji. Prawdopodobnie został potrącony przez samochód. Miał złamane obie tylne nogi. Kobieta szukała pomocy dla zwierzęcia.
– Dzwoniłam do różnych instytucji, w końcu na policję, a tam skierowano mnie do Urzędu Gminy w Siedlcach. Zadzwoniłam i poinformowałam o zwierzęciu. Urzędniczka powiedziała, że niedługo ktoś przyjedzie.
Kobieta poinformowała urząd o rannym zwierzęciu już o godzinie 8.00.
– O godzinie 13.00 moi pracownicy poinformowali mnie, że prawdopodobnie przyjechał weterynarz. Opowiadali, że wyszedł z samochodu, dał dwa kroki do przodu, popatrzył na koziołka, wsiadł do samochodu i odjechał. Odbyło się to bardzo szybko, nie zdążyłam wyjść z firmy. Myślałam, że może odjechał po specjalistyczny sprzęt albo przyjedzie ktoś inny. Czekaliśmy z mężem w firmie do godziny 20, aż ktoś się pojawi. Bez rezultatu. Zwierzę cały czas leżało. Następnego dnia rano znaleźliśmy koziołka martwego. Czyli nawet w nocy nikt nie przyjechał z pomocą. Tyle godzin koziołek konał w męczarniach! Ktoś powinien za to odpowiedzieć. Gdy zadzwoniłam do gminy, powiedzieli mi, że weterynarz był na miejscu i stwierdził, że koziołek może chodzić. Z połamanymi nogami?!
Pomoc rannemu zwierzęciu była obowiązkiem gminy. Gdy zadzwoniliśmy do wójta Henryka Brodowskiego, ten był zaskoczony. Nie wiedział o sytuacji. Oddzwonił po kilkunastu minutach.
– To dla mnie wstyd. Takiej prostej sprawy nie potrafili załatwić!
najstarsze
najnowsze
popularne