Rozmowa z radnym powiatu węgrowskiego Andrzejem Kruszewskim.
Andrzej Kruszewski fot. Sej
Rozmowa z radnym powiatu węgrowskiego Andrzejem Kruszewskim.
– Pamięta pan wybory samorządowe z 27 maja 1990 roku?
– Pamiętam całą sekwencję zdarzeń – od Okrągłego Stołu, przez czerwcowe wybory parlamentarne (1989 r.) do wyborów samorządowych. Każde z tych wydarzeń było konsekwencją poprzedniego. W 1990 r. musieliśmy stanąć do walki ze starym układem w lokalnym wymiarze – jako Komitet Obywatelski „Solidarność” (kierowałem nim w gminie Korytnica). To była walka o odzyskanie samorządu dla mieszkańców.
– Jak walczyliście?
– Rada Gminy Korytnica miała liczyć 20 radnych (o połowę mniej niż w radzie narodowej), więc należało postawić na najlepszych kandydatów. Wyłanialiśmy ich na zebraniach, organizowanych we wszystkich wioskach. Przychodziło na nie bardzo dużo ludzi. Zgłaszali tych, którzy cieszyli się dużym autorytetem. Kandydatur było po kilka, najlepszą wybierano w tajnym głosowaniu. Jeździłem na te zebrania z ówczesnym posłem Krzysztofem Szymańskim i przyszłym wójtem Henrykiem Górskim. Pomagał nam też Rysiek Strąk z Kruszewa. Komitet Obywatelski „Solidarność” wystawił komplet kandydatów.
– A w ich gronie również pana. Bardzo się pan denerwował 27 maja?
– Byłem bardzo spokojny, bo w moim okręgu (Górki Grubaki i Górki Średnie) nie miałem konkurenta. Ale rozmyślałem, jaki wynik osiągniemy w całej gminie. Zdobyliśmy 18 z 20 mandatów. Mogliśmy przejąć władzę.
– Jak przebiegała pierwsza sesja po demokratycznych wyborach?
najstarsze
najnowsze
popularne