Kiedy w sierpniu 1920 przyszli bolszewicy

Mazowsze

Dariusz Kuziak 2020-08-16 08:20:16 liczba odsłon: 7204

Tablica pamiątkowa 1920 roku w Bazylice Mniejszej w Węgrowie

„Tu i ówdzie spotyka się gromady młodzieży żydowskiej z czerwonymi kokardami u boku, witające entuzjastycznie przechodzące oddziały sowieckie”

10 sierpnia 1920 roku Siedlce wyglądały jak wymarłe: urzędy ewakuowane, zabarykadowane bramy kamienic, sklepy zamknięte na głucho. Porządku na pustych ulicach (policja również wyjechała) pilnowali świeżo powołani członkowie Straży Obywatelskiej z biało-czerwonymi opaskami na rękawach.

Od północy i wschodu słychać było odgłosy wybuchów i wystrzałów. Odwrót polskich oddziałów osłaniały salwy pociągu pancernego, stojącego w pobliżu siedleckiego dworca. Ale wkrótce również on odjechał. U schyłku dnia nad Siedlce nadciągnęła potężna burza, z grzmotami i piorunami. Nim chodniki obeschły, nastała noc. Niezwykle ciemna, bo w mieście nie paliły się żadne światła.

Gdzie uciekł Lach?

– Godzina 11.30 w nocy z mroków ulicy Świętojańskiej do rogu Sienkiewicza, gdzie zajmowałem posterunek jako członek Straży Obywatelskiej, zbliżył się do mnie konno zdyszany porucznik Wojsk Polskich w uniformie jazdy płk. Jaworskiego, prosząc o wskazanie mu bezpiecznego miejsca, by mógł się ukryć przed ścigającym go podjazdem bolszewickim – wspominał po latach siedlczanin A. Wyrzykowski. Schronienie dla porucznika błyskawicznie znaleziono.

– W kilka minut w ślad za nim cwałowało trzech krasnoarmiejców pytając: „Skażi, towaryszcz, kuda udrał Lach”?

Ponieważ o „Lachu” niczego się sowieci nie dowiedzieli, dowódca ich patrolu, „usadowiony na kraciastej poduszce na koniu” zapytał: – „No tak skażi, gdzie zdies kirpicznyj zawod Cukra na Roskoszy?”.

Skąd miał takie informacje? Jaki interes miał do Cukra, właściciela cegielni? Nie było wiadomo tego ani wtedy, ani dzisiaj.

Nie minęło pół godziny, a do miasta weszli bolszewicy. Z orkiestrą i śpiewając „Internacjonała”, czyli „Międzynarodówkę”.

Do Kijowa i z powrotem

Szybko rozwiała się majowa euforia, spowodowana „wzięciem” Kijowa. W lipcu już nie było po niej śladu. Polskie wojska od tygodni znajdowały się w odwrocie.

1 lipca Sejm uchwalił utworzenie Rady Obrony Państwa z Piłsudskim jako przewodniczącym. ROP wydał odezwę wzywającą naród do współdziałania w obliczu bolszewickiego zagrożenia.

2 lipca biskup Henryk Przeździecki w liście do wiernych i duchowieństwa diecezji podlaskiej ostrzegał przed agresją bolszewików: Hordy te wyparłszy się Boga, ze świątyń domy rozpusty czynią. Nie tylko bogatym, lecz i biednym wszystko zabierają, nawet ostatni snopek ze stodoły. W straszliwy sposób pastwią się nad ludem. Wsie całe w perzynę obracają. Rodzicom dzieci odbierają. Dziewczęta i kobiety za wspólną własność wszystkich mężczyzn uznają.

Kto broń dźwigać może, niech zapisuje się w gminie… Kto bronią nie może władać, niechaj zobowiąże się uprawiać rolę tego, kto wstąpił w szeregi walczących – pisał biskup. Apelował do kobiet: Zapisujcie się w gminie na pielęgniarki do wojska, i do księży: Zapisujcie się na kapelanów”.

Wszyscy bez wyjątku niechaj niosą grosz, i to jak najwięcej, ziarno, odzież, płótno do gmin dla żołnierza polskiego – apelował biskup. Sam dał przykład i oddał połowę tego, co miał.

Zbiórka narodowa

W terenie zaczęły powstawać lokalne Komitety Obrony Narodowej. Z siedleckiego KON wyłączono przedstawicieli lokalnej PPS, uznając, że „nie stoją dość mocno na gruncie państwowości polskiej”. W Węgrowie powołano, podporządkowany komitetowi warszawskiemu, Obywatelski Komitet Obrony Państwa. Wydawano odezwy, organizowano zbiórki.

Sypią się pieniądze, złote zegarki i dewizki, obrączki, srebrne papierośnice, kolczyki – opisywał Władysław Okulus zbiórkę na klasztornym dziedzińcu w Węgrowie.

Zebrano prawie kilogram złota oraz 6,5 kg srebra. Ponad milion marek wydano na zakup żywności i odzieży dla wojska. Żołnierzom przekazano też 36 koni, 7 byczków, 4 wieprze, 970 kg żyta, 298 koszul i 10 siodeł. Poseł Maria Holder-Eggerowa z Korytnicy zorganizowała na stacji w Małkini posterunek sanitarny.

Żyd Lubliner z powiatu mińskiego założył szpital dla kilkudziesięciu polskich rannych żołnierzy. Gmina żydowska w Garwolinie postanowiła kupić dla wojska – 1 konia, w Żelechowie – 2 konie.

7 lipca ministerstwo spraw wojskowych wydało rozkaz o werbunku do Armii Ochotniczej. Przyjmowano do niej obywateli, których nie obowiązywała służba wojskowa, ukończyli 17 rok życia i mieli nie więcej niż 42 lata.

W 30-tysięcznych Siedlcach do piechoty wstąpiło ok. 600 osób, do kawalerii około 150. Przytłaczającą większość – 90 procent – zgłaszających się stanowili przedstawiciele inteligencji, w tym młodzieży gimnazjalnej. Chłopi oraz Żydzi zgłaszali się niechętnie.

W gimnazjum „Żółkiewskiego” zorganizowano wiec uczniów najstarszych klas. Uchwalono na nim, że uczniowie natychmiast zaciągną się i ruszą na front. Harcerze z siedleckich drużyn zaciągnęli się do pułków piechoty ochotniczej w Warszawie.

14 lipca Armia Czerwona zajęła Wilno, 19 lipca padło Grodno.

23 lipca bolszewicy powołali dla Polski sowiecki rząd: Tymczasowy Komitet Rewolucyjny Polski z przewodniczącym Julianem Marchlewskim. Zainstalował się w zajętym przez Rosjan Białymstoku, później przeniósł do Wyszkowa.

24 lipca powstał koalicyjny rząd obrony narodowej z Wincentym Witosem (PSL „Piast”) jako premierem.

Nad Bugiem po raz pierwszy

1 sierpnia wojska sowieckie wkroczyły do Brześcia. Obrona na linii Bugu nie do końca się powiodła. Rosjanie uchwycili przyczółek w rejonie Niemirowa, skąd nacierali na Białą Podlaską. Zostali odrzuceni kontratakiem, ale obronili przyczółki pod Terespolem i Pratulinem. Polskie dowództwo zarządziło odwrót pod Warszawę. Zwycięskie walki nad Bugiem, które trwały od końca lipca do 8 sierpnia, zatrzymały na dziesięć dni bolszewickie uderzenie. Przywróciły wiarę w możliwość zwycięstwa. Dały też sztabowi Józefa Piłsudskiego czas na przegrupowanie wojsk, przygotowanie obrony Warszawy i przygotowanie kontrofensywy.

Kolumny bolszewików idą na Warszawę

Niezapomniany był widok na ulicy Warszawskiej w tym dniu. Jak przed kilku godzinami ciągnęły bez przerwy przez nią sznury wozów i najróżniejszych zaprzęgów z uciekinierami, tak teraz przechodziły kolumny szarych żołnierzy sowieckich, wynędzniałych, niedostatecznie uzbrojonych, lecz z pieśnią rewolucyjną na ustach. A za wojskiem ciągnęły całe masy wozów naszych włościan z prowiantem, bronią, amunicją – opisywał 11 sierpnia 1920 roku siedlecki historyk Antoni Winter.

Sztab Armii Czerwonej ulokował się w hotelu „Wiktoria” przy ul. Pięknej (dziś Pułaskiego, niemal naprzeciwko obecnego MOK). Wojsko zajęło gmachy publiczne, odwach, pocztę, pałac Ogińskich.

Żydzi z czerwonym i kokardami

Ruch na ulicach miasta ożywiony, prawie wszystkie, a zwłaszcza żydowskie, otwarte, wystawione stoły i stragany z żywnością i napojami. Towary ze sklepów idą w ruch, bolszewicy kupują wszystko i za wszystko płacą gotówką „bez zaprosa” – wspominał po latach A. Wyrzykowski. – Tu i ówdzie spotyka się gromady młodzieży żydowskiej z czerwonymi kokardami u boku, witające entuzjastycznie przechodzące oddziały sowieckie. W różnych punktach miasta pod gołym niebem odbywają się mityngi, na których wygłaszają płomienne mowy agitatorzy bolszewiccy – namawiające do wstępowania w szeregi armii czerwonej, która niesie wolność i prawa dla ludu, i idzie, ażeby polskich panów i generałów „unicztożyć” i nadać ziemię chłopom, a robotnikom fabryki.

Z chwilą wstąpienia bolszewików Żydzi witali ich radośnie, wskazywali kierunek odejścia Armii Polskiej – wspominał obserwator w Łukowie.

Powystawiali stoły zastawione lemoniadą chlebem bułkami ogórkami i papierosami (dla wojska polskiego nic nie było, sklepy były pozamykane). Wiwatowali na wiecach na cześć Trockiego i Lenina, rzucając czapkami w górę.

Żydowskim kupcom, którzy pootwierali sklepy, płacono rosyjską walutą, „kierenkami”. Po odejściu bolszewików kupcy zostali bez towaru i z kieszeniami pełnymi bezwartościowych pieniędzy.

Obowiązek klasowej czujności obowiązywał nawet wobec Żydów, zwłaszcza tych najbogatszych. Wielu z nich, wiedząc, czym jest bolszewizm, zawczasu wyjechało. Ci, którzy pozostali, odczuli bolszewickie porządki na własnej skórze. Kupcy siedleccy Celnik i Rubinstein, którzy mimo nakazów sklepów nie otworzyli, zostali aresztowani przez bolszewików, a „po wypuszczeniu ich na wolność urządzono w sklepach ich przymusową sprzedaż, dopóki wszystek towar nie został wyprzedany”. Przedstawiciele żydowskich partii w Siedlcach, Bundu i Poalej Syjon oświadczyli, że nie uznają innej władzy oprócz władzy robotników, którą będą popierali i bronili. Radykalni działacze miejscowej PPS uznali całą dotychczasową politykę ich partii za błędną.

Szyldy znów pisane cyrylicą

Choć prezydent Edmund Koślacz pozostał w mieście, sowieci przywieźli własne władze. Składały się one przeważnie z Żydów oraz Polaków, którzy wcześniej wyemigrowali do Rosji, oraz z miejscowych komunistów.

13 sierpnia powstał w Siedlcach Komitet Rewolucyjny, tzw. rewkom. Na jego czele stanął Alperowicz, przechrzczony na prawosławie Żyd rosyjski, sekretarzem został Abraham Grynszpan, znany w Siedlcach działacz komunistyczny, rozstrzelany po wojnie z wyroku sądu wojskowego. Komisarz powiatu był Krasucki (wg innej wersji – Krasuski), Polak, były urzędnik siedleckiego magistratu, przybyły wraz z bolszewikami. Choć podkreślał swoją polskość, przemawiał po rosyjsku.

W Siedlcach, na znak sympatii do Armii Czerwonej, Żydzi na szyldach przemalowywali napisy w języku polskim na napisy rosyjskie.

Przez tydzień swego pobytu w mieście bolszewicy zachowywali się powściągliwie. Ze źródeł i wspomnień wynika, że atmosfera tamtych dni przypominała raczej święto ludowe. Z urzędów usuwano polskie godła i krzyże. Starano się też niszczyć dokumenty, świadczące o posiadaniu własności przez burżuazję i ziemiaństwo. Spalono hipotekę, której nie zdołały wywieźć władze powiatowe. Aresztowany prezydent Koślacz został wkrótce zwolniony, gdy wielu mieszkańców podpisało petycję w tej sprawie. Niewątpliwie pomógł fakt, iż zdaniem Żydów było to człowiek „bardzo rozsądny i taktowny”.

Na wsi biedni i bogaci

Lekarz ze Sterdyni, Adam Jarosiński zanotował: Bodajże większa część włościańskiej ludności stanęła po stronie wroga, z niecierpliwością go oczekiwali, a gdy przybył obdarzają go uznaniem i troskliwością. W parę godzin po ustąpieniu polskich oddziałów, dla których brakowało koni, a często kropli mleka, bolszewicy znaleźli u nas i broń, i pożywienie, i troskę o swych rannych.

Z sowietami niewątpliwie sympatyzowała najbiedniejsza część ludności wiejskiej, która nie miała nic do stracenia – bezrolni, służba dworska, robotnicy, zwłaszcza członkowie Związku Zawodowego Robotników Rolnych, który w 1919 i 1920 roku organizował strajki. Niektórzy po wejściu bolszewików wstępowali do gminnych rewkomów, a wcześniej sabotowali ewakuację majątków.

W Międzylesiu służba nie chciała pozwolić na ewakuowanie się dzierżawcy, który wyjechał dopiero po interwencji wojska. W Jartyporach powywracano wozy, by uniemożliwić wywiezienie majątku z folwarku. W Turnie służba stawiła opór przy ewakuacji majątku. W folwarkach Sulbiny Górne koło Garwolina oraz w Czekanowie (pow. sokołowski) robotnicy rolni witali wkraczające oddziały Armii Czerwonej chlebem i solą. W majątku Ząbków „służba bolszewików witała jak wybawicieli i przypuszczała, że rozpoczną zaraz realizowanie zapowiadanego wciąż przez ZSRR podziału ziemi”.

Ogół mieszkańców mazowieckich i podlaskich wsi zajął jednak wobec bolszewików postawę wyczekującą. Wpływy komunistów były tam znikome lub żadne. Gminne komitety powstawały opieszale i bez znaczącego poparcia.

W Staninie pod Łukowem szefem rewkomu został kowal „człowiek mocno podejrzanej wartości, kilkakrotnie karany”. Inni członkowie tego rewkomu „znani byli jako ludzie nie bardzo pracowici”.

Entuzjastami nowej władzy wśród chłopów byli m.in. dezerterzy z polskiego wojska, często dawni carscy żołnierze. Wołali: „Niech żyje bolszewizm!”, „Już Polskę diabli wzięli!”.

Wspólny język z bolszewikami znaleźli także wójtowie i sołtysi, pozostający w konflikcie z polskimi władzami, np. wójt gminy Radoryż, który został prezesem miejscowego rewkomu.

Czy prędko nasi wrócą?

Jadący na rozmowy pokojowe z rządem sowieckim polscy delegaci widzieli w Kałuszynie, jak ludność żydowska odrzuciła kwiatami wkraczające wojska sowieckie.

Poseł Stanisław Grabski wspominał: w Siedlcach i Białej Podlaskiej tłumy ludności żydowskiej otaczały nasze samochody wznosząc wrogie Polsce okrzyki. Od czasu do czasu tylko przyciskał się ku nam jakiś polski chłop czy mieszczanin, by szeptem się pytać: „Czy prędko nasi wrócą?”. Dariusz Kuziak

Dokończenie i wykaz publikacji, z których korzystałem – za tydzień.

Komentarze (17)

Komentarz został dodany

Twój komentarz będzie widoczny dopiero po zatwierdzeniu przez administratora

Dodanie komentarza wiąże się z akceptacją regulaminu

  • najstarsze

  • najnowsze

  • popularne

Czytaj także

Klauzula informacyjna
Szanowny Użytkowniku

Wydawnicza Spółdzielnia Pracy „Stopka” zaktualizowała swoją Politykę Prywatności. Portal tygodniksiedlecki.com używa cookies (ciasteczek), aby zapewnić jak najlepszą obsługę naszej strony internetowej. Wydawnicza Spółdzielnia Pracy „Stopka” i jej Zaufani Partnerzy używają plików cookies, aby wyświetlać swoim użytkownikom najbardziej dopasowane do nich oferty i reklamy. Korzystanie z naszego serwisu oznacza to, że nie masz nic przeciwko otrzymywaniu wszystkich plików cookies z naszej strony internetowej, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Można zmienić ustawienia w przeglądarce tak, aby nie pobierała ona ciasteczek.