Zakażeni opowiadają o przebiegu choroby. Niektórzy długo walczyli o życie. I już wiedzą, że to nie żarty...
fot. arch.
Zakażeni opowiadają o przebiegu choroby. Niektórzy długo walczyli o życie. I już wiedzą, że to nie żarty...
Mimo alarmujących statystyk i dramatycznych relacji chorych, nadal nie brakuje sceptyków, którzy nie wierzą w istnienie pandemii i destrukcyjną siłę koronawirusa. „Tygodnik Siedlecki” rozmawiał z ludźmi, którzy pokonali chorobę.
Maseczkosceptyczny
Siedlecki radny Mariusz Dobijański spędził 12 dni w szpitalu miejskim. Wcześniej przez tydzień leczył się w domu.
– Bóle mięśni i stawów, złe samopoczucie i wysoka temperatura, czyli objawy jak przy grypie. Ale z tyłu głowy miałem myśl, że to może być koronawirus. Wziąłem urlop, żeby z nikim się nie kontaktować. Niepokoić się zacząłem, gdy nie mogłem wejść po
schodach na piętro bez przystawania i odpoczynku.
Gdy stan zdrowia się pogarszał, trafił do szpitala.
– Przez pierwsze cztery dni lekarze szukali skutecznej metody, by obniżyć mi wysoką gorączkę. Pomogło dopiero leczenie sterydami. Dostawałem również tlen, ale znacznie mniej niż pacjenci obok. Oni opróżniali trzy butle dziennie, ja jedną. Codziennie
dostawałem 9 kroplówek, czyli przez cały pobyt przyjąłem ich ponad 100. Schudłem prawie 10 kilogramów.
najstarsze
najnowsze
popularne