Przysłużył się wielu dyscyplinom, ale najbardziej będzie kojarzony z rugby, rozwijanym w Siedlcach od kolebki.
Jerzy Matwiejczuk fot. Aga Król
Przysłużył się wielu dyscyplinom, ale najbardziej będzie kojarzony z rugby, rozwijanym w Siedlcach od kolebki.
Zasługi Jerzego Matwiejczuka dla sportu są ogromne. Budował jego struktury w naszym regionie od ponad 40 lat. W MKS Awenta Pogoń Siedlce współtworzył największe sukcesy klubu jako trener.
Z Jerzym Matwiejczukiem rozmawia Paweł Świerczewski.
Ciężko uwierzyć, że człowiek-instytucja siedleckiego sportu zamierza przejść na emeryturę...
- Emerytem jestem już od dobrych kilku lat.
Ale bardziej czynnym niż biernym. Teraz będzie czas na prawdziwy odpoczynek.
- Nie czuję się zmęczony. Jestem w dobrej formie, dalej mógłbym wykonywać swoją pracę, jednak w klubie wytworzyła się taka sytuacja, że przyszła pora powiedzieć „dziękuję”.
Mógłby Pan rozwinąć temat?
- Nie ma takiej potrzeby. Klub wyznaczył sobie kierunki, które niekoniecznie mi odpowiadają. Nie ma sensu, żebyśmy sobie przeszkadzali.
Rozumiem, że pewne rzeczy lepiej pozostawić dla siebie... Porozmawiajmy więc o planach na emeryturę. Już są?
- Coś trzeba będzie robić. Wyprowadzam się z Siedlec pod Warszawę, bliżej córki. Z Siedlcami wiązał mnie sport, gdy to się skończyło, nie mam tu czego szukać.
Te więzi nigdy do końca nie zostaną zerwane. Ponad 40-letnią pracą trwale zapisał się Pan w historii siedleckiego sportu.
- Poświęciłem mu kawał życia. Zaczęło się od pracy nauczyciela w-f w Zespole Szkół Zawodowych nr 1. Zostałem zauważony, bo 1 lipca 1976 roku powierzono mi funkcję prezesa Wojewódzkiej Federacji Sportu w nowo powstałym województwie siedleckim. Byłem odpowiedzialny za organizację sportu. Niewiele dyscyplin było, mnóstwo tworzyliśmy od podstaw. By to wszystko opisać, trzeba byłoby stworzyć ogromny tom. Mieliśmy sport na wyższym poziomie niż Biała Podlaska, gdzie jest Akademia Wychowania Fizycznego.
To jest osiągnięcie!
najstarsze
najnowsze
popularne