Na onkologii dziecięcej 3-latki rozmawiają o tym,j akie mają wyniki badań...
Mała Nataszak fot. arch. rodziny
Na onkologii dziecięcej 3-latki rozmawiają o tym,j akie mają wyniki badań...
Nataszka Żółkowska z Siedlec miała pójść do przedszkola. Bardzo się cieszyła na tę chwilę. Niestety, zanim przekroczyła próg przedszkolnej sali, zdiagnozowano u niej nowotwór złośliwy z przerzutami do kości, szpiku i węzłów chłonnych.
Trzyletnia dziewczynka przyjęła już kilka chemioterapii. Czeka ją długie leczenie, autoprzeszczep szpiku kostnego i immunoterapia. Ostateczna rozgrywka z chorobą dokona się, gdy Nataszka przyjmie szczepionkę, zapobiegającą nawrotom choroby. Jest niestety droga, bo można ją przyjąć jedynie w Stanach Zjednoczonych.
Choroba Nataszki dała o sobie znać latem ubiegłego roku. Jednego dnia dziewczynka skakała na trampolinie, a następnego nie mogła wstać z łóżka. Rodzice pojechali z nią do lekarza.
– A jak pani by się czuła, gdyby cały dzień skakała na trampolinie? – zapytała lekarka, tłumacząc ból kręgosłupa i przepisując leki przeciwbólowe.
Dziewczynka poczuła się lepiej, ale na krótko. Nagle zaczęła utykać.
– W dobie pandemii dostanie się do lekarza nie było proste – wspomina mama Nataszki, Joanna Żółkowska.
Rodzice wezwali lekarza na prywatną wizytę. Po niej pojechali na SOR. Dziewczynka już nie mogła samodzielnie wstać z łóżka. Zrobiono badania, podejrzewano zapalenie stawów biodrowych. Dziecko dostało antybiotyki, ale poprawy nie było. Konieczne były dalsze badania.
Nataszę i jej mamę zawieziono karetką na rezonans do Instytutu Matki i Dziecka. Gdy po badaniu wracały do Siedlec, ratownik odebrał telefon z instytutu:
– Wracajcie do Warszawy, wyniki badań są fatalne.
Karetka zawróciła. Od tego czasu Nataszka niemal nie wychodziła ze szpitala. W jej brzuchu rośnie ogromny guz, który oplata wszystkie ważne naczynia i tętnice. Nieoperacyjny, jak orzekli lekarze. Z przerzutami do kości, czaszki i kręgosłupa. Rodzice musieli szybko kupić gorset dla córeczki, bo osłabiony kręgosłup mógł się po prostu złamać. Za gorset musieli zapłacić z własnej kieszeni, bo dla dzieci z nowotworami jest on nierefundowany (a przy innych chorobach – tak).
Leczenie zaczęło się od podania 8 cykli agresywnej chemii. W tym czasie dziewczynka wyszła ze szpitala jedynie na 2 dni.
– Udało nam się je wypłakać u lekarzy, żeby zorganizować Nataszce urodziny – mówi mama.
Chemioterapia spowodowała częściową regresję nowotworu, konieczna była kolejna, jeszcze bardziej agresywna. Po niej okazało się, że nowotworu w kościach już nie ma, ale pozostał przy nadnerczach, ciągle nieoperacyjny.
Lekarze mówią wprost: Nataszka operacji mogłaby nie przeżyć. Zdecydowali więc o kolejnej chemioterapii. Miała zostać podana w styczniu, ale wtedy u dziewczynki wykryto… Covid-19.
Do połowy lutego przebywała w domu. Na szczęście przeszła chorobę łagodnie. W zeszłym tygodniu pojechała na kolejne badania do szpitala i na kolejną chemioterapię.
– Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, to czeka nas autoprzeszczep szpiku – mówi mama.
Nataszka była już we Wrocławiu, gdzie ma się to odbyć. Czeka ją trudny czas. Najpierw dostanie silną chemioterapię, która niemal do zera wyczyści jej szpik i pozbawi wszelkiej odporności. Potem podadzą jej komórki macierzyste.
– Przez miesiąc będziemy przebywały w jednym pokoju w sterylnych warunkach, bez dostępu nikogo z zewnątrz. Kolejnym etapem ma być immunoterapia, na szczęście już refundowana. Ostatnim etapem ma być szczepionka w Stanach Zjednoczonych. Jej koszt to ok. 250 tysięcy dolarów.
Choroba dziewczynki przewróciła życie rodziny do góry nogami. Przez pierwsze tygodnie dziewczynka praktycznie nie schodziła z rąk mamy.
– Wisiała na mnie jak koala. Leczymy się już 7 miesięcy, a dopiero niedawno Nataszka poszła na badania bez płaczu. Powroty do szpitala są coraz trudniejsze.
W domu czeka 1,5-roczna siostra Nina.
– Gdy Nataszka zachorowała, Nina miała 8 miesięcy. Teraz jest już komunikatywna, bawią się razem, a Nataszka nie chce wyjeżdżać, bo tęskni za siostrą. Ostatnio prawie na siłę musieliśmy wsadzać ją do samochodu.
Chemioterapia spowodowała, że dziewczynce wypadły włoski, rzęsy i brwi.
– Chyba ja to przeżyłam bardziej. Nataszka mówi, że włoski jej odrosną, już planuje, że będzie robiła kucyki.
Na szpitalnym oddziale małe dziewczynki toczą dorosłe rozmowy.
– Zuzia, ile masz dziś płytek? – dopytuje Nataszka chore koleżanki.
– To z pozoru śmieszne, ale człowiek ma łzy w oczach, słysząc takie rozmowy trzylatek – mówi pani Joanna. – One powinny myśleć o czymś innym niż wyniki badań.
W internecie prowadzona jest zbiórka na leczenie Nataszki, na szczepionkę i nieprzewidziane wydatki, które mogą się pojawić.
– Czujemy ogromne wsparcie ze strony bliskich i obcych nam osób. To niesamowite, że ludzie, których nie znamy, angażują się w prowadzenie licytacji dla Nataszki. Nie znajdujemy słów, żeby im wszystkim podziękować.
Justyna Janusz
Na Facebooku powstała strona „Licytujemy dla Nataszki Żółkowskiej”. Całkowity dochód z licytacji jest przeznaczony na leczenie dziewczynki. Pieniądze można wpłacać też na konto:
Fundacja Siepomaga, Pl. Władysława Andersa 3,61-894 Poznań Numer konta w Alior Banku 89 2490 0005 0000 4530 6240 7892 tytułem: 25340 Natasza Żółkowska darowizna.
najstarsze
najnowsze
popularne