Ze Zbigniewem Woźniakiem, wójtem gminy Bielany w powiecie sokołowskim, zwycięzcą plebiscytu „Samorządowiec Roku 2020”, rozmawia Bartosz Szumowski.
Zbigniew Woźniak fot. Aga Król
Ze Zbigniewem Woźniakiem, wójtem gminy Bielany w powiecie sokołowskim, zwycięzcą plebiscytu „Samorządowiec Roku 2020”, rozmawia Bartosz Szumowski.
Kim miał zostać Zbigniew Woźniak, zanim został wójtem?
– Najpierw przyrodnikiem. Od dzieciństwa lubię rośliny, więc już wtedy sadziłem je z kolegami. Ale szkołę średnią wybrali mi rodzice, którzy uznali, że technik melioracji to dobry zawód. Potem była 3-letnia służba wojskowa na okrętach. Po niej wróciłem do przyrody, którą kocham – zostałem pracownikiem Biura Urządzania Lasu i Geodezji Leśnej w Siedlcach. Przepracowałem tam około 10 lat, a później byłem związany z tą branżą prywatnie.
A jak Pan trafił do samorządu lokalnego?
– Urodziłem się w gminie Korczew, ale od czasów szkoły średniej mieszkałem w Siedlcach. Tutaj poznałem przyszłą żonę, która pochodzi ze wsi Wańtuchy w gminie Bielany. Zamieszkałem tam i w 1998 r. zaproponowano mi start w wyborach do rady gminy. Chociaż nie byłem do tego przekonany, kiedy już zostałem radnym, wciągnąłem się. Przez pół roku byłem nawet w Zarządzie Gminy, ale zrezygnowałem. Zacząłem też krytykować ówczesnego wójta. Mieszkańcom to się chyba spodobało, bo w 2002 r. usłyszałem pytanie, czy nie chciałbym być wójtem. Zgodziłem się i wygrałem w II turze.
To już 18 lat rządów w gminie, niezależnie od tego, kto rządzi w państwie czy województwie. Lubi Pan być wójtem?
– Tak. Oczywiście jest też presja i odpowiedzialność, ale staram się pracować najlepiej, jak potrafię. Mnie nie powołał premier, naczelnik czy minister – wybrali mnie mieszkańcy tej gminy. Żyjąc wśród nich, muszę starać się rozwiązywać ich problemy i im, choć pewnie to zabrzmi górnolotnie, służyć. Ale lubię ludzi i cieszę się, kiedy mogę im pomóc. Moja żona mówi czasem: „Ożeniłeś się z gminą”. (...)
najstarsze
najnowsze
popularne