Kierowcy sokołowskiego PKS-u mówią, że muszą pracować nawet ponad 208 godzin miesięcznie, by zarobić najniższą krajową.
fot. BS
Kierowcy sokołowskiego PKS-u mówią, że muszą pracować nawet ponad 208 godzin miesięcznie, by zarobić najniższą krajową.
- Nam nie chodzi o podwyżki. Chcemy być po prostu poważnie traktowani - podkreślają. Zarząd spółki nie chce rozmawiać na ten temat.
PKS w Sokołowie Podlaskim zatrudnia ponad 60 kierowców. Kiedy spotykam się z kilkoma z nich, mówią wprost: ich sytuacja popsuła się ponad rok temu, kiedy nowym prezesem został Mirosław Szwinto.
ODBIJANI OD ŚCIANY
- Zarabiamy mniej więcej tyle samo, co wcześniej, ale za znacznie więcej godzin pracy. I to nie tylko samej jazdy, ale także przerw pomiędzy kolejnymi kursami, dyżurów i przygotowania samochodu. To zwykle po 14 czy 15 godzin dziennie, za które dostajemy po mniej więcej 11 zł. Przy tej stawce nie wychodzi z tego nawet najniższa krajowa, więc firma „łaskawie” refunduje nam różnicę. Często też są nam przydzielane linie po np. 230 czy 270 godzin miesięcznie. Ale nawet za nadgodziny mamy głodowe stawki. Czujemy się najgorzej traktowaną grupą w zakładzie. To wykorzystywanie do granic możliwości - relacjonuje jeden z nich.
Moi rozmówcy podkreślają, że te zasady dotyczą mniej więcej 70% wszystkich kierowców firmy. A ponieważ to raczej spora grupa, liczyli, że szefostwo PKS-u ich wysłucha.
najstarsze
najnowsze
popularne