Kiedyś ta miejscowość na granicy gmin Sokołów Podlaski i Bielany była smutna i bura. Teraz pięknieje dzięki mieszkańcom oraz pewnej emerytce, której brakuje czasu.
Krystyną Paczuska fot. Aga Król
Kiedyś ta miejscowość na granicy gmin Sokołów Podlaski i Bielany była smutna i bura. Teraz pięknieje dzięki mieszkańcom oraz pewnej emerytce, której brakuje czasu.
Gdy zaczyna się rozmowę z Krystyną Paczuską, która jest sołtysem drugą kadencję, trzeba ustalić jedno: Kosierady Wielkie są tak naprawdę małe.
PRZYWILEJ I STRES
- A kiedy obejmowałam funkcję, były też smutne i bure, jak wiele innych wsi. Wtedy wymyśliłam sobie, jak je ożywić - zdradza pani sołtys.
Zaczęła od tego, że w Kosieradach pojawiły się ogrodzenia w kolorze oliwkowym. Potem postanowiła sprowadzić aż z lubuskiego drewnianą rzeźbę-kapliczkę, która stoi teraz na ogromnym głazie.
- Potrzebna była jednak zrzutka od mieszkańców, więc obeszłam ze zdjęciem kapliczki całą wieś. Kiedy dotarłam do seniorek, zaskoczyła mnie mowa ciała części z nich. To był jasny sygnał: coś jest nie tak. Chodziło o to, że figura Matki Boskiej, zamiast naturalnego koloru drewna gruszy, powinna być pomalowana na niebiesko. To przecież tradycja! Ale postawiłam na swoim, co jest przywilejem, ale i stresem sołtysa. Wzięłam sprawę na klatę - śmieje się, dodając, że z czasem mieszkańcy zaakceptowali rzeźbę.
Ale „kolorowanie” wsi na tym się nie skończyło. Wokół miejscowego stawu i na wjazdach do wsi posadzono 26 jarzębin.
- Są specjalne, kolumnowe - tłumaczy Krystyna Paczuska. - To dlatego, że mamy wąskie pobocza. Po długich poszukiwaniach znaleźliśmy smukłą odmianę „fastigiata”.
NARZUCANIA NIE MA