Policja właśnie zakończyła postępowanie w sprawie włamania do piwnicy mieszkanki Łukowa. Właśnie w tej piwnicy przebywał bezdomny kot, który czekał na pomoc. Kobieta nie ma wątpliwości: winna jest grupa dzieci, która pewnie też skrzywdziła zwierzę.
fot. BS
Policja właśnie zakończyła postępowanie w sprawie włamania do piwnicy mieszkanki Łukowa. Właśnie w tej piwnicy przebywał bezdomny kot, który czekał na pomoc. Kobieta nie ma wątpliwości: winna jest grupa dzieci, która pewnie też skrzywdziła zwierzę.
Przypomnijmy: na ten temat pisaliśmy w tekście „Z kotem na sumieniu”. Bohaterka tekstu to pani Anna z Łukowa, która sama siebie określa jako osiedlowe „pogotowie” dla bezdomnych kotów i psów, bo od lat szuka dla takich zwierząt weterynarza albo domu.
„DOSYĆ GROŹNA SYTUACJA”
Pod koniec października znajoma pani Anny z tego samego osiedla zgłosiła jej sprawę bezdomnego kota. Wszedł na klatkę schodową jednego z bloków, wystraszył się i skoczył na plecy starszemu mężczyźnie.
Zwierzak został wyrzucony na zewnątrz, ale pani Anna uznała, że sytuacja jest dosyć groźna.
– Bo jeśli ten kot będzie dalej wchodził na klatki schodowe, może się coś stać. Albo on podrapie czy pogryzie ludzi, albo jego ktoś skrzywdzi – relacjonowała w rozmowie z „Tygodnikiem”.
Pani Anna zgłosiła się do Wydziału Gospodarki Komunalnej i Ochrony Środowiska urzędu miasta. Oczekiwała, że zwierzę zostanie natychmiast zabrane do schroniska. Kiedy wróciła z urzędu, znajoma poinformowała ją, że kota chcą skrzywdzić dzieci biegające po podwórku.
– Nie mogłam zabrać go do mieszkania, bo mam tam już zwierzęta – tłumaczyła nam. – Pomyślałam, że spędzi kilka godzin w mojej piwnicy, dopóki urzędnicy nie zabiorą go do schroniska.
PODEJRZANA ZGRAJA
Niestety, następnego dnia okazało się, że ktoś zdemolował drzwi do jej piwnicy, a zwierzę, które było w środku, zniknęło. Pani Anna nie ma wątpliwości: kota zabrała „osiedlowa dzieciarnia”, czyli kilkoro dzieci w wieku 8-10 lat.
– Część z nich znam nawet z nazwiska. Kiedyś interweniowałam u ich rodziców, bo byłam świadkiem, jak ta zgraja ścigała innego kota. Wtedy od jednego z ojców usłyszałam: „Od...ol się od moich dzieci”. A jakiś czas później powiedziano mi, że tamten zwierzak został znaleziony martwy – opowiadała „Tygodnikowi”.
Jak dodała, nie wie, co się stało ze zwierzęciem, które zniknęło z jej piwnicy pod koniec października, ale...
– Podejrzewam najgorsze, dlatego chcę zgłosić sprawę na policję.
FINAŁ PRZESŁUCHAŃ
Asp. szt. Marcin Józwik, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Łukowie, potwierdza: pani Anna na początku listopada złożyła do jednostki pismo, a potem oficjalne zawiadomienie w tej sprawie.
– Wskazała, iż do uszkodzenia drzwi pomieszczenia, w którym miał być zamknięty kot, doszło 25 października, i że podejrzewa
o to „osiedlowe” dzieci, podając przy tym nazwisko jednego z nich. W trakcie prowadzonego postępowania pokrzywdzona złożyła kilka pism, wskazując w nich osoby, które miałyby mieć wiedzę na temat uszkodzonych drzwi – informuje rzecznik.
Policja przesłuchała wszystkich, o których napisała pani Anna.
– Funkcjonariusz w obecności rodziców rozmawiał też ze wskazanymi bądź ustalonymi dziećmi – zdradza Marcin Józwik. Jak od razu podkreśla, śledczym nie udało się udowodnić, że dzieci mieszkające na tym osiedlu dręczyły kota, który był zamknięty w tej piwnicy, lub jakiekolwiek inne zwierzęta.
Postępowanie nie przyniosło także odpowiedzi na pytanie, kto uszkodził drzwi.
– Dlatego też w styczniu 2022 r. odstąpiono od kierowania wniosku o ukaranie z uwagi na niewykrycie sprawcy wykroczenia – kończy oficer prasowy.
BARTOSZ SZUMOWSKI
najstarsze
najnowsze
popularne