PMKS Nike Węgrów sięgnął po wymarzony awans do I ligi siatkówki kobiet. Z jego prezesem Hubertem Śledziewskim rozmawia Paweł Świerczewski.
Zwycięska drużyna Nike. Prezes Hubert Śledziewski pierwszy z lewej w górnym rzędzie. fot. arch. Nike
PMKS Nike Węgrów sięgnął po wymarzony awans do I ligi siatkówki kobiet. Z jego prezesem Hubertem Śledziewskim rozmawia Paweł Świerczewski.
Gdy rok temu Nike skończyła sezon na trzecim miejscu w tabeli, które nie dało jej promocji do fazy pucharowej i szansy powalczenia o awans na zaplecze ekstraklasy, mówił Pan o wielkim rozczarowaniu. Sprawdziło się jednak powiedzenie „co się odwlecze, to nie uciecze”.
- Udało nam się przekuć niepowodzenie w sukces. Odbiliśmy sobie z nawiązką cały żal, który w nas siedział rok temu. Możliwe nawet, że tego potrzebowaliśmy, żeby znaleźć się w tym miejscu, w którym jesteśmy obecnie. W porównaniu z ubiegłym rokiem prawie nie dokonaliśmy zmian w składzie, pozostał także ten sam sztab szkoleniowy. Nabraliśmy jednak niezbędnej pokory i doświadczenia.
Trener Ósemki Siedlce Jarosław Plewiński kilka tygodni temu stwierdził, że Nike z ubiegłego roku była mocniejsza od tej z tego sezonu. Okazało się jednak, że to, co najlepsze, pozostawiliście na mecze o najwyższą stawkę.
- Trener Plewiński miał prawo tak myśleć, szczególnie przez pryzmat wygranego z nami meczu jesienią. W tym spotkaniu musieliśmy sobie jednak radzić bez kilku podstawowych zawodniczek. Tak było wiele razy, gdyż mierzyliśmy się z plagą kontuzji. Gdy jedna dziewczyna dochodziła do siebie, następna doznawała urazu. Przez cały sezon z różnego typu problemami zdrowotnymi zmagało się około 80% zespołu. Przez to mieliśmy słabsze mecze. Najważniejsze jednak, że mimo wszystko potrafiliśmy się utrzymywać w czołówce i rundę zasadniczą zakończyć na drugim miejscu, które dało nam przepustkę do walki o awans w fazie pucharowej.
Czy były chwile zwątpienia, np. po przegranym 0:3 meczu z AZS Gdańsk?