„Timeo Danaos et dona ferentes”, obawiam się Danaów, nawet przynoszących dary. Wiem, wiem... Polska to nie Troja, KPO nie koń, a unijni biurokraci to nie starożytni Grecy. A jednak ten starożytny cytat najlepiej pasuje mi do sytuacji.
Przeczytaj najnowszy "Artykuł drugiej potrzeby Darka Kuziaka!
„Timeo Danaos et dona ferentes”, obawiam się Danaów, nawet przynoszących dary. Wiem, wiem... Polska to nie Troja, KPO nie koń, a unijni biurokraci to nie starożytni Grecy. A jednak ten starożytny cytat najlepiej pasuje mi do sytuacji.
Polskie porzekadło mówi, że darowanemu koniowi nie zagląda się w zęby. Doświadczenie starożytnych Trojan uczy jednak czegoś wręcz przeciwnego. Darowanego konia należy obejrzeć nadzwyczaj starannie. Zajrzeć nie tylko w zęby, lecz wręcz do środka. Zwłaszcza że koń, którego dostaliśmy z UE, wypchany jest kamieniami. Milowymi podobno, ale jednak kamieniami. Niczego dobrego to nam nie wróży.
Premierowi Matuszowi Morawieckiemu, że konia z kamieniami (czyli Krajowy Plan Odbudowy) wziął, bardzo dziwię się. Raz już przecież słyszeliśmy zgodne zapewnienia, że wypłata pieniędzy nie jest zagrożona, że żadne unijne szantaże wobec Polski w sprawie tak zwanej praworządności nie są ze strony UE możliwe… Jak wyszło, widzieliśmy. No cóż, nie mam wiary w UE, tyle ile premier. I w ogóle, jak wyżej: Timeo Danaos… et cetera.
Nawet rytualne jęki, groźby i pohukiwania, dobywające się z ust lewackich oszołomów w Europarlamencie, koją moje niepokoje jedynie nieznacznie. Że jęczą, to oczywiście dobra wiadomość. Ale z jęczeniem jest jak ze śmiechem. Ten jęczy, kto jęczy ostatni. A przed nami, jak słyszę, jakieś sto kamieni do przełknięcia. Nawet jeśli PT Unia Europejska odpuściła sobie wspieranie sędziowskiego rokoszu, to (choć Grecia gdzieś się ostatnio jakoś zagubiła, urosła może?) uparcie brnie w klimatyczne szaleństwo. A my, przywiązani, kamieniami milowymi zdecydowaliśmy się brnąć razem z nią.
W szlachetny cel ratowania planety łatwiej byłoby mi uwierzyć, gdyby nie stały za tym gigantyczne zyski, liczone nie w miliardach, lecz raczej w bilionach. Plany złotego rosyjsko-niemieckiego interesu na gazie i wodorze musi Europa chwilowo zakamuflować (wróci się później, po Putinie), ale cała reszta wprowadzanej „zielonej” energetyki obowiązuje: to się ograniczy, tamtego zakaże, a resztę tak opodatkuje, żeby się w ogóle nie opłacało (no, chyba, że miliarderom). Do czego potrafi doprowadzić skrupulatne wypełnianie unijnych regulacji, właśnie widzimy na przykładzie węgla. A to dopiero początek.
Polska przyszłość w UE zapowiada się natomiast dydaktycznie i wychowawczo:
- Posprzątałeś pokój?
- Posprzątałem.
- To masz lizaka.
- Wyniosłeś śmieci?
- Wyniosłem.
- To możesz pół godziny pograć na komputerze…
- Mogę iść na dwór?
- Lekcje najpierw odrób.
najstarsze
najnowsze
popularne