Dwa małżeństwa z Siedlec poręczyły znajomej kredyt na 1 mln zł. Teraz muszą go spłacać... (Śledztwo „TS”)

Siedlce

Justyna Janusz 2022-06-29 12:34:43 liczba odsłon: 13382
Śledztwo TS fot. pyt

Śledztwo TS fot. pyt

Dwa małżeństwa z Siedlec poręczyły znajomej kredyt na 1 mln zł. Gdy przestała go spłacać, komornik zaczął egzekucję z majątku i pensji poręczycieli.

Jak ustaliliśmy, dłużniczka prowadzi hotel pracowniczy, podczas gdy poręczycielkom nie starcza już na życie i mogą stracić swoje domy.

Poręczyły kredyt na 1 mln zł, teraz muszą go spłacać

Anna i Ewa poręczyły kredyt dla Agaty w 2012 roku. Pieniądze poszły na budowę przedszkola. Anna jest krewną Agaty, a Ewa była jej pracownicą w przedszkolu.

– Nasi ojcowie są rodzonymi braćmi - tłumaczy Anna. - Gdy matka Agaty ciężko chorowała, to ja siedziałam przy niej w szpitalu. Umarła praktycznie na moich rękach. A kiedy zmarł ojciec Agaty, to my z mężem znaleźliśmy jego ciało, ona była wtedy za granicą. Na jej ślubie byliśmy najbliższą rodziną, bo rodzice już nie żyli. W przygotowaniach do wesela też pomagaliśmy. Byliśmy bardzo blisko. Więc kto miał jej pomóc jak nie rodzina? - pyta bezradnie.

Ewa wspomina, że w przedszkolu pojawiały się czasem problemy z wypłacaniem pensji. Wtedy właścicielka tłumaczyła je kosztami wynajmu budynku. – Przekonywała, że koszty spłacania kredytu będą mniejsze niż wynajmu. I w końcu mnie podeszła... Zresztą, nie tylko mnie, bo dwie inne pracownice poręczyły jej inne kredyty. Nie chcą o tym mówić, bo się wstydzą. Mąż jednej z nich kategorycznie zabronił nagłaśniać sprawę ze względu na swoją pracę. Powiedział: spłacę.

Przecież była hipoteka! Dlaczego bank nie zajął budynku?

Poręczenie tak dużego kredytu wydawało się bezpieczne, bo Agata zaciągnęła go na hipotekę, czyli w razie kłopotów bank mógł prowadzić egzekucję z wybudowanego budynku. Poza tym Agata sprawiała wrażenie majętnej i zaradnej osoby.- Razem z siostrą są właścicielkami kamienicy z dziewięcioma mieszkaniami w centrum miasta – zaznacza Anna. – W tamtym czasie miała też kilka innych mieszkań. Jej sytuacja finansowa była bardzo dobra.

Ewa dodaje, że dobrobyt pracodawczyni komentowali nawet rodzice dzieci z przedszkola. - Śmiali się, że buty ma chyba we wszystkich dostępnych kolorach. Na zakupy jeździła tylko do Warszawy, bo w Siedlcach dla niej nie było odpowiednich rzeczy.

Przez pierwsze 2 lata nie było problemów ze spłatą kredytu. Ale potem Anna zaczęła raz w roku dostawać upomnienia z banku. - Wtedy jechałam do niej, ona przepraszała, obiecywała wpłatę, i był spokój.

Prawdziwe kłopoty zaczęły się w 2017 roku. Bank wezwał poręczycieli, bo były zaległości w spłacie rat. Tylko oni się stawili, dłużniczka nie przyszła. - Mówiła nam, że musiała być w ZUS, by negocjować w sprawie zapłat zaległości. Później sprzedała mieszkanie i jakąś niewielką część wpłaciła do banku.

W 2019 roku było jednak jeszcze gorzej. Bank zaproponował restrukturyzację długu, ale Agata znowu się nie pojawiła na spotkaniu. - Wtedy zaczęliśmy się poważnie martwić - przyznają kobiety. - Dług wynosił około 800 tys. zł. Proponowaliśmy Agacie, żeby sprzedała budynek i spłaciła kredyt. Sami znaleźliśmy kupca na budynek i działkę, który proponował 1,3 mln zł. Za tyle to po spłacie kredytu Agaty zostałoby więc jeszcze pół miliona złotych w gotówce. Niestety, nie chciała sprzedać.

Komornik zajął pensję męża. Czy zajmie także nieruchomości poręczycieli?

W marcu do poręczycieli przyszło zawiadomienie od komornika, że będzie prowadził egzekucję... z ich majątku. Samą opłatę egzekucyjną wyliczył na 50 tys. zł. - A odsetki wynoszą prawie 200 zł dziennie! - Ewa nie może powstrzymać łez. - Komornik zajął mi dom, który kupiłam na kredyt, zajmuje również pensje moją i męża. Na życie zostaje nam nieco ponad 2 tys. zł, bo tej kwoty zgodnie z prawem zająć nie może.

Tymczasem rata kredytu Ewy za dom wynosi 2,5 tys. zł, czyli więcej od tego, co pozostawia komornik. - Nie wystarcza mi na spłatę własnego kredytu, a gdzie jedzenie i opłaty? Za co ja mam utrzymać dzieci? - rozpacza Ewa.

Anna mówi, że komornik zajął na razie pensję jej męża, ale z drżeniem serca czeka na pismo, że zajmie także ich nieruchomość.

Cała sprawa odbija się na stanie psychicznym poręczycieli. Kobiety płaczą, opowiadając o swoich kłopotach. Ich frustrację pogłębia świadomość, że dłużniczka ma się całkiem dobrze. - Wiemy, na jakim poziomie żyje. Kupiła sobie rasowego kota za 3 tys. zł. Gdy do niej jeździłyśmy, prosząc o spłatę kredytu, widziałyśmy ogromny basen. Wiemy też, że w kamienicy zamontowała sobie ogrzewanie podłogowe i przeprowadziła generalny remont kuchni. Wszystko to w czasie, gdy bank domagał się spłaty kredytu... od nas.

W 2019 roku Anna i Ewa zgłosiły sprawę w prokuraturze jako próbę oszustwa ze strony Agaty. Postępowanie jednak umorzono. - Bo Agata zeznała, że jej partner ją oszukał, stąd ma problemy. A tymczasem ona z tym partnerem jest cały czas. Wspólnie prowadzili nawet bar! - oburzają się kobiety.

Rzeczywiście w ogólnodostępnej bazie przedsiębiorców znaleźliśmy firmę, której właścicielką jest Agata, a profil prowadzonej działalności to gastronomia i catering. Reklamowała tę działalność na swoim profilu społecznościowym.

Poręczycielki przytaczają także historię z 2017 roku, gdy w kamienicy, której Agata jest współwłaścicielką, policja odkryła plantację marihuany. Tę informację potwierdziła nam rzeczniczka prasowa siedleckiej policji nadkom. Agnieszka Świerczewska. Mężczyzna, który miał tam hodować marihuanę, został zatrzymany.

– To był właśnie jej partner – mówią kobiety. – Ona potrzebowała wtedy pieniędzy na adwokata i chyba na poręczenie majątkowe.

Wierzycielka prowadzi hotel pracowniczy 

Przedszkole działało około 10 lat, zostało zlikwidowane dwa lata temu. Budynek nadal jest własnością Agaty. I nie stoi pusty. Ewa i Anna twierdzą, że służy jako hotel pracowniczy.

Sprawdziliśmy to. Przez kilka dni jeździliśmy pod ten adres. Codziennie wieczorem parkował tam srebrny bus. W końcu natrafiliśmy na moment, gdy pracownicy zostali przywiezieni. Weszliśmy do środka.

- Czy są wolne miejsca, bo chcielibyśmy wynająć pokoje? - pytamy.

– Ja nie znaju – odpowiada nam mężczyzna. Przy pomocy translatora dodaje, że raczej nie ma nic wolnego, bo mieszka tu dużo osób.

Budynek jest bardzo duży, ciągle wchodzi ktoś nowy. Pytamy o numer telefonu do właściciela. – Ja nie znaju – ponownie odpowiada mężczyzna.

– A jak się nazywa właściciel?

– Agata. Czasem tu przyjeżdża.

Dzwonimy do Agaty, podając się za właściciela firmy, który chce wynająć kwatery dla swoich pracowników. Pytamy o wolne miejsca. Agata mówi, że w tej chwili ich nie ma, bo wszystkie lokale na trzech kondygnacjach są zajęte. Ale może się coś zwolni... W każdym pokoju jest zakwaterowanych po 4-5 osób. Jak opowiada, na każdym piętrze jest wspólna kuchnia i łazienka, są trzy toalety, trzy umywalki i jeden prysznic. Koszt wynajmu to 600 zł od osoby.

Nie wiemy dokładnie, ile pokoi jest w budynku, ale nawet przyjmując, że na jednym piętrze są tylko dwa, na każdej kondygnacji może mieszkać co najmniej 10 osób, a więc w całym budynku - przynajmniej 30. Jeśli rzeczywiście takie jest zapotrzebowanie, to dawałoby to 18 tys. zł dochodu miesięcznie.

Informacji o tej działalności nie znaleźliśmy w żadnym z ogólnodostępnych serwisów gospodarczych. Jak podają serwisy branżowe, „ prowadzenie kwatery pracowniczej jest zdecydowanie prostsze, niż działalność stricte hotelarska, a przy niewielkiej skali może być prowadzona nawet jako tzw. wynajem prywatny z pominięciem konieczności rejestrowania działalności gospodarczej”. To oznacza, że nie trzeba tego nigdzie rejestrować. Próbowaliśmy sprawdzić w komendzie straży pożarnej w Siedlcach, czy obiekt spełnia wymogi przeciwpożarowe, ale nie udzielono nam takiej informacji.

Bank nic nie mówi

Próbowaliśmy porozmawiać z dyrektorem banku, który skierował komornika do egzekucji długu od poręczycieli. Pytamy, dlaczego egzekucja nie jest prowadzona z majątku dłużniczki? Przecież bank może zająć budynek po przedszkolu, którego wartość jest dużo większa niż wynosi dług. Dyrektor zasłania się jednak tajemnicą bankową. Nie odpowiada.

- My wiemy, że ten budynek jest wyceniany – mówi Ewa. – Podobno wycena opiewa na ponad 2 mln zł. Tylko nie wiemy, czemu bank nie kazał komornikowi go zająć. Przecież jest wart więcej niż mój dom. Słyszałyśmy, że zgodnie z procedurą ona musi się zapoznać z wyceną, ale nie odbiera pism, co wydłuża cały proces. I jeszcze nam powiedziała: Nie zrobicie mi nic.

Dłużniczka to niedoszła radna

W ostatnich wyborach samorządowych Agata startowała do siedleckiej rady miasta z listy Bezpartyjnych Siedlec. To stowarzyszenie szło do wyborów pod hasłem: „Uczciwość, Pracowitość, Kompetencje”.

- Uczciwość? – pytają przez łzy poręczycielki. – Próbowaliśmy rozmawiać na jej temat z prezydentem, który przecież założył to stowarzyszenie, ale nikt się sprawą nie zajął.

Poręczycielki interweniowały również w stowarzyszeniu Bezpartyjne Siedlce. Gdy Agata się o tym dowiedziała, wysłała SMS: – „Chciałaś narobić mi wstydu i żeby mnie wyrzucili z BS, bez sensu, tylko jeśli oni mi nie pomogą, to będzie twoja wina, zastanów się 5 razy nad swoimi pochopnymi decyzjami”.

W jaki sposób Bezpartyjne Siedlce miałyby dłużniczce pomóc? Zapytaliśmy o to prezesa stowarzyszenia, Jarosława Sawickiego. – Nie mam pojęcia – odpowiada. Pytamy, czy Agata prosiła w stowarzyszeniu o pomoc. Prezes zapewnia, że to ustali i oddzwoni. Na razie nie oddzwania.

Dwukrotnie prosiliśmy Agaty o odpowiedzi na nasze pytania i jej komentarz do tej sytuacji. Pierwszy raz miesiąc temu, gdy zapytaliśmy telefonicznie, czy zamierza spłacać kredyt, by bank nie prowadził egzekucji od poręczycieli. – Proszę się kontaktować z moim pełnomocnikiem – odpowiedziała. Ma nim być jej adwokat, ale nie chciała podać jego nazwiska. - Proszę wysłać pytania mailem – ucięła rozmowę. Wysłaliśmy, ale odpowiedź nie przyszła. Tuż przed publikacją artykułu jeszcze raz poprosiliśmy SMS-em o ustosunkowanie się do zarzutów poręczycielek. Nie otrzymaliśmy odpowiedzi.

Justyna Janusz

Imiona bohaterek reportażu zostały zmienione.

Komentarze (25)

Komentarz został dodany

Twój komentarz będzie widoczny dopiero po zatwierdzeniu przez administratora

Dodanie komentarza wiąże się z akceptacją regulaminu

  • najstarsze

  • najnowsze

  • popularne

Klauzula informacyjna
Szanowny Użytkowniku

Wydawnicza Spółdzielnia Pracy „Stopka” zaktualizowała swoją Politykę Prywatności. Portal tygodniksiedlecki.com używa cookies (ciasteczek), aby zapewnić jak najlepszą obsługę naszej strony internetowej. Wydawnicza Spółdzielnia Pracy „Stopka” i jej Zaufani Partnerzy używają plików cookies, aby wyświetlać swoim użytkownikom najbardziej dopasowane do nich oferty i reklamy. Korzystanie z naszego serwisu oznacza to, że nie masz nic przeciwko otrzymywaniu wszystkich plików cookies z naszej strony internetowej, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Można zmienić ustawienia w przeglądarce tak, aby nie pobierała ona ciasteczek.