Marzył o architekturze, poszedł na AWF. Ale aktywność fizyczna nie stłumiła wrażliwości artystycznej. Po 30 latach dbania o formę innych pokazał, co tak naprawdę mu w duszy gra. W Cafe Fryderyk (park handlowy Arche przy ul. Brzeskiej w Siedlcach) możemy do końca sierpnia oglądać obrazy Tomasza Stańczuka.
- Dobrze się bawiłem, gdy je malowałem - powiedział o swoich obrazach na otwarciu wystawy.
I to się czuje. Tomasz Stańczuk przyznaje, że pasji oddał się w całości podczas pandemii. Przypomina, jak trudny to był czas, gdy szkoły zamknięto, a ludzie musieli przymusowo siedzieć w czterech ścianach. On, przywykły do aktywnego stylu życia - w końcu 30 lat nauki wychowania fizycznego robi swoje - poczuł, że jest na krawędzi wytrzymałości. Wyciągnął farby, sztalugi...
- Tomek jest w duszy artystą - mówi o nim małżonka. - Robił już przepiękne witraże, rzeźbił, a jakie zegary stworzył!
Tym razem sięgnął po farby i zaczął eksperymentować.
- Zobaczyłem, że mogę kłaść farbę nie tylko pędzlem, ale też szpachelką, palcami... Efekt podobał mi się - wspomina.
Jego pierwszą recenzentką jest żona. - Ma świetne oko, polegam na niej. Czasem pokrzykuje: „Zostaw, nie poprawiaj, bo jest dobrze!”. I ma rację. A ja jeszcze coś kombinuję niepotrzebnie. Ale w drugą stronę też powie szczerze: „Nad tym to jeszcze popracuj”. Żona jest moją inspiracją - przyznaje.
Czym jest dla niego malarstwo? Formą odreagowania, miłego spędzania czasu. Lubi abstrakcję, bo każdy może w niej zobaczyć to, co chce, każdy co innego.
Tomasz Stańczuk pracuje w siedleckiej „Jedenastce”. Ma poczucie humoru i lubi ludzi. Na wernisaż wystawy jego malarstwa przyszło spore grono sympatyków. Jedne z obrazów od razu zlicytowano na rzecz Fundacji Leny Grochowskiej. (MZ)
najstarsze
najnowsze
popularne