Popadał deszcz, nadal jest bardzo ciepło, więc trwa ogólnonarodowe szaleństwo, czyli zbieranie grzybów. I niestety, podobnie, jak w ubiegłym sezonie, zmotoryzowani nagminnie łamią przepisy i do lasów wjeżdżają samochodami.
Popadał deszcz, nadal jest bardzo ciepło, więc trwa ogólnonarodowe szaleństwo, czyli zbieranie grzybów. I niestety, podobnie, jak w ubiegłym sezonie, zmotoryzowani nagminnie łamią przepisy i do lasów wjeżdżają samochodami.
Owszem, parkingi leśne nadal należą do rzadkości, ale to w żaden sposób nie usprawiedliwia tego, aby po całym lesie jeździć samochodem. Zmotoryzowani ignorują jednak przepisy.
Kilka dni temu byłem w lesie w rejonie Bali i Wesołej w gminie Mokobody. W samym środku lasu, zresztą w różnych jego częściach, natknąłem się na 5 zaparkowanych samochodów. Rozumiem, że na grzyby trzeba jakoś dotrzeć, ale można zaparkować choćby gdzieś na skraju lasu, a nie akurat przy zagajniku, w którym zbiera się grzyby. Właściciele lasów na własną rękę próbują walczyć z tym zjawiskiem. Chcą się chronić może nie tyle przed grzybiarzami, ile przed tymi, którzy wywożą tu śmieci, a także przed złodziejami kradnącymi drewno (co ostatnio zdarza się coraz częściej).
W lesie koło wsi Bale, nie przy wjeździe, ale już w środku lasu, zauważyłem przy kilku leśnych drogach ustawione „zakazy wjazdu”. Widać, że to czyjaś prywatna inicjatywa, bo umocowano je na zwykłych drewnianych palikach.
Znaki drogowe w środku lasu to niewątpliwie rzadki obrazek. Okazuje się, że aby zakazać wjazdu do lasu, nie są potrzebne żadne znaki. W tym wypadku obowiązuje „odwrotna” zasada. Wjazd do lasu jest możliwy, gdy droga jest oznakowana drogowskazem dopuszczającym ruch po drodze leśnej. Warto pamiętać, że mandat za wjazd do lasu (nie tylko samochodem) może wynieść od 20 do 500 złotych. Karę może nałożyć nie tylko policja, ale także Straż Leśna. (ZJ)
najstarsze
najnowsze
popularne