Prezentujemy najnowszy felieton Dariusza Kuziaka.
.
Prezentujemy najnowszy felieton Dariusza Kuziaka.
Co cztery lata mistrzostwa świata
Mistrzostwa świata w piłce nożnej odbywają się co cztery lata. Kiedy ma się lat 8, cztery lata to pół życia, czyli niewyobrażalny szmat czasu. Dla 12-latka to niewiele mniej, nawet dla 16-latka perspektywa na tyle odległa, że niemal abstrakcyjna. Poprzednie mistrzostwa oglądałem w domu, ostatnie na obozie harcerskim. A gdzie i z kim obejrzę następne? Za cztery lata będę już w liceum... A za następne cztery – ho, ho, ho... – to już pewnie na studiach. Ale w jakim liceum? Na jakich studiach? Ot, słodkie nieodgadnione zagadki młodości...
Byłem młodym kibicem i wiedziałem, że na mistrzostwa trzeba czekać skandalicznie długo. Ale czekać warto. Polska regularnie grała przecież w półfinałach. Po zwycięstwie Polski nad Brazylią w 1974 razem z bratem, rzucani w ojcowskich ramionach, mogliśmy obejrzeć domowy żyrandol od góry. (Chwila prywaty – pozdrowienia dla Taty!). To było święto w domu, na wsi, w Polsce!
Jeśli nawet przegrywaliśmy (serce kibica musi godzić się z takimi nieszczęściami), to z drużynami, które kilka dni później zdobywały tytuł mistrzów – jak Niemcy w 1974, Argentyna w 1978 czy Włochy cztery lata później. Zawsze był gorący czerwiec, upalny lipiec. Pachniało emocjami, truskawkami i wakacyjną przygodą.
Zawsze tak było, choć do czasu... Z upływem kolejnych czterolatek narodowa reprezentacja zaczęła najpierw przegrywać spotkania w grupie, potem przestała nawet awansować na mistrzostwa. A gdy wróciła, to po to, by tradycyjnie rozegrać trzy grupowe mecze. Smutną tę kolejność znamy, ale dla porządku przypomnę: mecz otwarcia, mecz o wszystko oraz mecz o honor.
Ale nic to, Baśka, nic to... Serce kibica to najbardziej niezniszczalna rzecz na świecie. Są nowe mistrzostwa, jest więc nowa nadzieja. Mamy rok 2022 i w tym roku będzie inaczej. Zamiast kwitnącego czerwca mamy za oknem popielaty listopad. Pierwszy raz się nam, kibicom, przydarza taka anomalia przyrodniczo-piłkarska. Ale niech tam.
Awans na mistrzostwa to był w zasadzie obowiązek. Kraj o potencjale Polski powinien regularnie znajdować się w gronie 32 najlepszych na świecie. W każdej, nie tylko piłkarskiej, statystyce. Taki awans to też nie jest mało. Jeśli sądzicie inaczej, zapytajcie Szwedów.
Zdziwiony listopadem, zaczynam kibicowanie. Według kolejności wyznaczonej przez naszego byłego posła, nieocenionego Mariana Piłkę: „Najpierw kibicujemy Polakom, potem krajom katolickim, wreszcie chrześcijańskim. I tu wolimy prawosławie niż heretyków. Jeśli nie grają chrześcijanie, kibicujemy monoteistom. A na końcu wszystkim, byle nie Niemcom...”.
Ze względu na ogólnie znane okoliczności, w obecnej sytuacji daję jednak pierwszeństwo „heretykom”. Co do reszty – pełna zgoda.
DARIUSZ KUZIAK
najstarsze
najnowsze
popularne