Krzysztof Włodarczyk: Albo jest się klaunem, albo sportowcem

Siedlce

Paweł Świerczewski 2023-01-29 08:47:16 liczba odsłon: 1400
Krzysztof „Diablo” Włodarczyk fot. Siriss

Krzysztof „Diablo” Włodarczyk fot. Siriss

Z dwukrotnym mistrzem świata w boksie - Krzysztofem „Diablo” Włodarczykiem rozmawia Paweł Świerczewski.

Imamu Mayfield,  25 marca 2006 roku - co Panu mówi to nazwisko i data?

- Na początku walki przyjąłem mocny cios na żebra, a ból dokuczał mi przez resztę pojedynku. Z tego względu to był bardzo asekuracyjny występ. Nie poszedłem na całość, ale kontrolowałem przebieg walki, dzięki czemu wygrałem na punkty. Może nie był to najbardziej porywający spektakl, ale dał mi ważne, jak na ten moment kariery, zwycięstwo. Pamiętam oczywiście, że to wszystko odbyło się w Siedlcach...

Dokładnie. To jedno z tych sportowych wydarzeń, które w znaczący sposób zapisały się w historii naszego miasta.

- Wszystko odbyło się bardzo spontanicznie. W krótkim czasie, po spotkaniach z dwiema, trzema osobami udało się zorganizować świetną imprezę. W stawce mojego pojedynku był nawet jakiś pasek. Publiczność mocno mnie dopingowała. Siedlce zawszejuż będą mi się dobrze kojarzyć.

Dwie walki później był już Pan mistrzem świata.

- Wygrana w Siedlcach bardzo mnie do tego przybliżyła. Nabrałem potrzebnego rozpędu, żeby na Torwarze rozprawić się z Cunninghamem. Dobrze wtedy zawalczyłem, poszedłem do przodu. I udało się zrobić coś historycznego dla polskiego boksu.

Do tych wspomnień możemy wracać z rozrzewnieniem. Obecne realia polskiego pięściarstwa nie są już tak kolorowe. Brakuje wielkich mistrzów.

- Nie można żyć przeszłością, miejmy nadzieję, że dzięki takim spotkaniom, jak dzisiaj, jakaś bokserska perełka się objawi. I zdecyduje się tak, jak ja kiedyś, postawić w swoim życiu na pięściarstwo.

To trudne wyzwanie, zważywszy, że dzisiejszą młodzież bardziej od prawdziwego sportu interesują starcia youtuberów i influancerów. Boks w porównaniu z freak fightami został daleko w tyle pod względem popularności.

- Mamy dzikie czasy, w których króluje głupota. W internecie pokazuje się rzeczy, które otumaniają młodego człowieka. Promuje się różne patologie, i to się niestety sprzedaje. Każdy jednak musi stanąć przed wyborem, czy chce być klaunem, debilem, idiotą, czy może woli zoniestać sportowcem z krwi i kości, który dzięki ciężkiej pracy dochodzi do sukcesu. W prawdziwym sporcie nie ma drogi na skróty, ale gdy osiągnie się zamierzony cel, satysfakcja jest nie do opowiedzenia.

Może rozstrzygnijmy kwestię, która była elementem sporu pomiędzy Pana promotorem Andrzejem Wasilewskim a byłym kolegą z sali bokserskiej, obecnie dziennikarskim ekspertem - Maćkiem Miszkinem. Czy „Diablo” jest „past prime” (w żargonie pięściarskim - po swoim szczycie kariery - red.)?

- Nie chcę obrażać Maćka, ale czasem po prostu pierd... bez sensu. Trochę kiedyś próbował boksować, ma nawet na rozkładzie kilka niezłych nazwisk, oczywiście jak na polskie podwórko. Ale to nie czyni z niego wielkiego fachowca od pięściarstwa. Lubię go, ale jak nie ma się nic wartościowego do powiedzenia, to lepiej się po prostu nie odzywać.

Czy coś wiadomo na temat Pana następnego występu?

- Trenuję, czekam na propozycje. Zobaczymy, jak w walce w mistrzowskiej kategorii bridger przeciwko Alenowi Babicowi zaprezentuje się Łukasz Różański. Daję mu jakieś 40% szans na wygraną. Gdyby jednak ten tytuł zdobył, to myślę, że późniejsza
obrona pasa ze mną mogłaby się w Polsce dobrze sprzedać. Mam nadzieję, że Różański nie stchórzy. Za kilka miesięcy będę miał 42 lata. Trochę wstyd byłoby „podkulić kitę” i unikać takiego starszego pana.

A jaki plan na siebie ma Krzysztof Włodarczyk po zakończeniu kariery?

- Nie mogę zdradzić, bo gdy powiem o tym jednej osobie, to będzie 50% szans, że się spełni. Gdy zwierzę się dwóm, to prawdopodobieństwo spadnie do 25%. Zawsze wolę działać, niż o tym mówić. Na pewno jakiś pomysł jest.

A dobrze płatne starcie w MMA z Arturem Szpilką jest realne? Wiadomo, że nie darzycie się sympatią...

- Bardzo chętnie, ale najpierw zróbmy to w boksie, potem ewentualnie w MMA. Po co dwóch pięściarzy ma się ciągać po macie? Nigdy jednak nie mów nigdy. Zobaczymy, co los przyniesie. 

Komentarze (0)

Komentarz został dodany

Twój komentarz będzie widoczny dopiero po zatwierdzeniu przez administratora

Dodanie komentarza wiąże się z akceptacją regulaminu

Klauzula informacyjna
Szanowny Użytkowniku

Wydawnicza Spółdzielnia Pracy „Stopka” zaktualizowała swoją Politykę Prywatności. Portal tygodniksiedlecki.com używa cookies (ciasteczek), aby zapewnić jak najlepszą obsługę naszej strony internetowej. Wydawnicza Spółdzielnia Pracy „Stopka” i jej Zaufani Partnerzy używają plików cookies, aby wyświetlać swoim użytkownikom najbardziej dopasowane do nich oferty i reklamy. Korzystanie z naszego serwisu oznacza to, że nie masz nic przeciwko otrzymywaniu wszystkich plików cookies z naszej strony internetowej, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki. Można zmienić ustawienia w przeglądarce tak, aby nie pobierała ona ciasteczek.