- Jeśli by to była faktycznie wina mojego Syna, to osobiście stanąłbym przed rodzinami pozostałych 95 ofiar, przed całym Narodem, by przeprosić. Przeprosiłbym w imieniu swoim i Syna - nawet przed kamerami. Ale powtarzam, proszę najpierw o pokazanie mi niezbitych dowodów, że to właśnie mój Syn jest winien!
Jeśli zaś nie ma takich, które ewidentnie wskazują na winę Arka, na winę załogi, to błagam o zaprzestanie tej nagonki! Proszę o nieszarganie ich dobrego imienia. To zadaje kolejne ciosy ich rodzinom. W sądzie obowiązuje przecież zasada domniemania niewinności. Winę trzeba udowodnić - powiedział Marcie Ziarnik w wywiadzie "Wieża zadała Arkowi kurs na śmierć", jakiego udzielił wraz z żoną Lucyną "Naszemu Dziennikowi" Władysław Protasiuk, ojciec śp. mjr. pil. Arkadiusza Protasiuka, dowódcy Tu-154M, który 10 kwietnia br. rozbił się pod Smoleńskiem.
Nie mam najmniejszych wątpliwości, że załoga Tu-154M była źle naprowadzana. To był ewidentnie zamach - dodał Władysław Protasiuk.
Kto poleciał do Moskwy na identyfikację?
W.P.: - Młodszy syn, gdyż my nie byliśmy w stanie. Ale gdy tam był, nie zidentyfikował ciała Arka.
L.P.: - Nie mógł, bo Rosjanie twierdzili, że nie ma jeszcze ciała kapitana. Dlatego pobrali od Krzysztofa jedynie materiał DNA, na podstawie którego mieli przeprowadzać badania genetyczne. Nic więcej nie wiemy, gdyż młodszy syn nie chce o tym w ogóle mówić. Nie jest w stanie.
Dużo czasu zajęła identyfikacja Państwa Syna?
L.P.: - Ciało Arkadiusza wróciło do Polski jako ostatnie - wraz z 20 pozostałymi trumnami. Było to w piątek, 23 kwietnia. Wraz z nim przylecieli pozostali członkowie załogi.
Jakie rzeczy osobiste Rosjanie zwrócili rodzinie?
L.P.: - Synowa dostała mundur, ale my go jeszcze nie widzieliśmy. Podobno jednak był czysty i cały, czyli nie brudzony błotem - jak w pozostałych przypadkach. Jedynie bardzo mocno pachniał paliwem.
W.P.: - Koledzy Syna dali nam jeszcze jego czapkę, która była na nabożeństwie. Teraz ma ją wnuczek.
Jeśli więc mundur był czysty, a sam kokpit nie uległ tak dużemu zniszczeniu jak pozostałe części samolotu, to dlaczego tak dużo czasu zajęło znalezienie ciała Państwa Syna?
W.P.: - Też chcielibyśmy to wiedzieć! Przecież co jak co, ale zlokalizować pilotów, to był najmniejszy problem - chociażby ze względu na miejsce. To wszystko jest bardzo dziwne. Nawet nie wiemy, czy w tej trumnie, którą dostaliśmy, jest chociaż kawałek naszego dziecka...
L.P.: - Otrzymaliśmy przecież jedynie akt zgonu. Żadnego dokumentu potwierdzającego badania DNA, potwierdzającego tożsamość naszego Syna, nie mamy. Nikt z rodzin nic takiego nie dostał. To skandal!
Fragmenty opublikowanego w dzisiejszym (14X2010) "Naszym Dzienniku" wywiadu "Wieża zadała Arkowi kurs na śmierć" wybrała Ana.
najstarsze
najnowsze
popularne